sobota, 5 października 2013

Informacja- ważne!

Zjawiam się, jak zapowiedziałam z nowym blogiem. Znajdziecie tam opowiadanie o Elesmerze i Rinie,  o Ceinie może też. :) Jak na razie jestem na rozdziale 11 w Ele-Rin, także na najnowszy rozdział trzeba będzie poczekać jeszcze około dwóch tygodni, mimo to już was tam zapraszam! Poprawiłam nieznacznie rozdziały, dlatego też zapraszam do ich ponownego przeczytania, w oczekiwaniu na newsa. Wystarczy kliknąć w zakładkę "Ele- Rin", zamieszczam do niej bezpośredni link>>LINK<< Jak zawsze zachęcam do czytanie i komentowania innych moich wytworów, może napiszę coś jeszcze,? Wracając do sedna, tu macie link: betonowe-lasy.blogspot.com!
Pozdrawiam i mam nadzieję, że nadal będziecie mi towarzyszyć i nie zostawicie Ele, Rina i reszty bandy!
Do zobaczenia!
PS: Na tym blogu, nic więcej nie udostępnię.
BONUS!Jako, że jesteście moimi najwierniejszymi czytelniczkami,(Mila, Wiki, Mika, Madzia...) a najbardziej lubicie opowiadanie Ele-Rin postanowiłam uchylić rąbek tajemnicy. Otóż, opowiadanie będzie podzielone na dwie części, już niedługo skończy się część pierwsza, a w drugiej? Oj, będzie się działo! Możecie liczyć na nowe postaci, dużo miłości Rina i Ele, a także zaskakujące zwroty akcji! Zastanawiam się nad zamówieniem zwiastuna, więc oczekujcie go niedługo na betonowe-lasy.blogspot.com!


niedziela, 22 września 2013

Rozdział 24

Pracuje nad blogiem skupiającym wszystkie moje opowiadania, prawdopodobnie rozdział 26, pojawi się już tam. Będę was informowała, a tymczasem zapraszam na rozdział.

___________________________
Rozdział 25 cz.1 i 2

Okrutna i bezlitosna


    Butelka obracała się powoli, jakby drażniła moje nerwy. W końcu zatrzymała się na Lanie, który uśmiechnął się jakby był zadowolony i wyzywająco uniósł podbródek.- Pytanie. Powiedział, zanim Rin zdołał zapytać go o jego wybór.
Odetchnęłam z ulgą, nie poleję się krew i nikt nie ucierpi, więcej nie mogę wymagać. Naprawdę cieszę się, że Tarpei i Han nie grają razem z nami, głupota i nieprzewidywalność to chyba najgorsze połączenie. Swoją drogą, jestem ciekawa co ich powstrzymało przed dołączeniem do nas. Od sytuacji po moim wybuchu mam jeszcze dziwniejszy stosunek do Tar, niż przedtem. Nie mogę jej lubić, ale nie mogę też nie szanować. Nie być wdzięczną. To, co zrobiła dla mnie w tym trudnym okresie było naprawdę wielkie i pewnie nigdy nie zdołam się jej odpłacić. 
- Z iloma dziewczynami spałeś? Rzuca beztrosko Rin i mam ochotę go uderzyć, jest okrutny, jak Tarpei. 
Zastanawiam się, czy specjalnie rani Lukrecję, czy może nie zdaję sobie sprawy, ze szkód jakie powoduję. Trzeba być głupim albo wrednym, żeby tak ją dręczyć, a nie rozpoznaje w nim tych cech. 
- Rin jesteś okropny. Stwierdzam krzywiąc się. - Pomyśl zanim coś powiesz. Ganię go i na chwile skupiam wzrok na blondynce na jej twarzy widniej dobrze mi znana maska obojętności.
- Słucham? Pyta Rin zszokowany, a ja przewracam oczami.
- Doskonale mnie słyszałeś.
Lan wybucha śmiechem, głośnym i tubalnym zupełnie nie pasującym do jego idealnej twarzy.
- Na pewno więcej niż piętnaście. Odpowiada dumny z siebie.
Teraz do śmiechu dołącza alfa, a oczy moje i Lukrecji spotykają się. Nigdy ja dotąd, nie byłam mściwa, ale w tej chwili czekam tylko na okazję, pokaże im obu co znaczy ból. Chcą się bawić, tak? Chcą ostrej i brutalnej zabawy, mogę im to obiecać. Widzę ten sam stalowy błysk w oczach blondynki, choć doskonale wiem, że nie zrobi krzywdy ukochanemu i nie postawi się alfie, ja mogę to zrobić, jestem chyba jedyna osobą, która może. Nie po raz pierwszy czuję, że muszę się nimi zająć, pomóc Lukrecji i ukarać Rina i Lana, należy im się. Są bezlitośni i cyniczni, cierpienie dziewczyny Lana jest dla mnie tak realne, jakby było moim własnym.
Butelka toczy się szybko i zatrzymuję, celując szyjką w moją stronę, czuję ponurą determinacje.
- Prawda, czy wyzwanie? Pyta uśmiechający się tajemniczo Lan.
- Prawda. Odpowiadam szybko, chcąc przejść do tej lepszej części.
Rin przytula mnie mocniej do swojego boku, nie jestem na niego zła na tyle, by go odepchnąć. To wilki, one już takie są, zdążyłam to zauważyć, już jakiś czas temu. Nie winię ich, chcę dać im nauczkę.
Lukrecja nachyla się i szepcze coś do ucha ukochanego śmiejąc się niby niewinnie, w tej chwili, właśnie mnie sprzedała.
- Gdybyś mogła odejść zrobiłabyś to?
Zapada cisza, wszyscy nie spuszczają ze mnie uważnego wzroku. Przez moment nie wiem co wiedzieć, ale ta chwila szybko mija.
- Jasne, że nie.
Mam Rina, mam sforę, dlaczego miałabym odejść, co zrobiłabym bez nich? Żyła normalnie, tak jak zawsze sobie wyobrażałam, bez walki i brutalności? Bezpiecznie? Nie potrafiłabym teraz odejść, zbyt wiele się stało, za bardzo kocham alfę.
Chwytam butelkę i lekko ją popycham, aby zaczęła się kręcić.

Przez chwile, bardzo krótką myślałem, że nigdy nie odpowie, że znów złamie mi serce chcąc uciec, ale nie zrobiła tego. Odpowiedziała tak, jak jak powinna, bez cieniu kłamstwa w głosie.
Zaraz potem zakręciła butelką, która zatrzymała się nie wskazując nikogo, ponowiła ruch i szyjka z ciemnego szkła wskazała Lana. Na ustach mojej Alfy zagościł niespotykany dotąd okrutny uśmieszek, nie wiem co ją tak podkurwiło, ale wyglądała gorąco z taką miną.
- Wyzwanie. Zadeklarował natychmiast Lan.

Wyjęła z kieszeni srebrny pierścionek i na otwartej dłoni podstawiła pod twarz Wala, skrzywiłem się na myśl o dotyku metalu na jej skórze.
- Poliż to. Powiedziała pełnym złośliwości głosem.
Na twarzy blond pary na przeciwko nas pojawiła się panika.
- Nie ma szans, to przesada. Zaprotestował Lan, unosząc ręce w górę.
- Zrób to. Nakazała mu i pierwszy raz w życiu słyszałem u niej głos alfy.
Wyobrażenie tego bólu sprawiło, że poczułem na ciele ciarki, nie zamierzałem jednak przerywać jej gry, jeśli sfora ma uznać jej wyższość, nie mogę podważać jej autorytetu.
- Elesmera, nie przeginaj. Pisnęła Lukrecja wczepiając się w ramię chłopaka.
Z niecierpliwością czekałem na rozwój sytuacji. Mięśnie na twarzy mojej dziewczyny nawet nie drgnęły.
-Zamknij się. Rzuciła spokojnie i stanowczo nie patrząc na blondynę. - No dajesz, czy może mam wymyślić zadanie, przed którym nie stchórzysz?
Niemal bez udziału woli mocniej ścisnąłem jej udo. Mógł wiać zimny, nocny wiatr, ale atmosfera przy stole była gorąca.
Twarz Lana stężała kiedy brał do rąk metal, a później wykrzywiła się kiedy dotykał go językiem. Usłyszałem ohydny syk, a później pierścionek poleciał w moją stronę, Ele złapała go w locie i włożyła do kieszeni. Tymczasem Lan Pił łapczywie mineralną z butelki, jęcząc przy tym żałośnie.
- Było tak źle? Spytała ironicznie Elesmera, nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem, już po chwili całując ją w policzek.
- Od kiedy jesteś taka... Niegrzeczna?
Ele uśmiechnęła się do mnie i coś w jej minie, kazało mi się bać. Miałem szczerą nadzieję, że nie jestem jej kolejnym celem.

Byłam usatysfakcjonowana  musiał trochę pocierpieć, może zrozumie, a może nie, to wszystko co mogę dla nich zrobić.
Tym razem wypadło na Rina, jego żółte oczy błyszczały magnetycznie.
- No pytaj.
- Co byś zrobił, gdyby Elesmera Cię zdradziła?

Cała się spięłam, nigdy w życiu bym tego nie zrobiła. Rin jest dla mnie wszystkim, bez niego nie miałabym nic, jest moim sercem i czasami rozumiem. Jest jeszcze jedna kwestia, widziałam kilkakrotnie jak mój Alfa wpada w złość i musicie wiedzieć, że nie jest alfą od parady. Nie chciałabym wpaść w jego łapy, kiedy jest wściekły, oczywiście ja nie muszę się bać, jednak gdybym nie była jego alfą, gdyby mnie nie kochał? Umierałaby ze strachu na sam dźwięk jego warkotu.
- Zabiłbym go. Powiedział prosto, pewnie tylko ja dostrzegłam w jego oczach niebezpieczny błysk.
- Przecież to ja bym Cię zdradziła, a nie on.
Nigdy tego nie rozumiałam, dlaczego ludzie wściekają się na obcych, z którymi puściły się ich połowy, przecież oni nic im nie obiecywali, nie byli blisko. To nie Ci obcy ludzie złamali im serce.
Rin objął mnie ramieniem i pocałował moją głowę.
- Zawsze będę jedynym mężczyzną, który Cię dotykał.
Nie rozumiałam jego toku myślenia. - Jeśli Cię zdradzę, będzie was dwóch.
- A kiedy ja zabiję jego, znów będę jedyny. Wyjaśnił protekcjonalnym tonem. Czasem traktował mnie jak dziecko, nie wiele rozumiejące i naiwne.
- I nic byś mi nie zrobił? Zapytałam zdziwiona, choć jego poprzednia wypowiedz trochę mnie przeraziła, potrafił być bezwzględny.
- Nie mógłbym bez Ciebie żyć, nie skrzywdziłbym Cię.


C.D

Gdyby mógł wiedzieć, jak wiele razu już mnie skrzywdził, mówiłby inaczej, ale nie chciałabym by wiedział, po co ma się zadręczać.
Życie z Rinem jest specyficzne, jesteśmy całkiem różni, zupełnie jak słońce i księżyc, na pozór nie pasujemy do siebie. Jedak jeśli bardziej się nad tym zastanowić, tak jest lepiej, dopełniamy się.
- Jestem padnięty, idziemy spać. Zawyrokował alfa, przerywając moje rozmyślania. Pociągnął mnie za rękę, podnosząc mnie z ławki. Jak zwykle decydował sam, ale pozwalałam mu na to, w ważnych sprawach, potrafię tak go przekręcić, że robi to co chcę i jeszcze myśli, że to jego pomysł. Jasne, są sytuację, w których musi postawić na swoim, ale czasem, nawet ja potrzebuje, żeby ktoś się mną zajął. Zdecydował za mnie i pozbawił mnie odpowiedzialności, to u mnie nie częste, ale zdarza się. Rin czasem chciałby, abym wyłącznie na nim polegała, przychodziła do niego z każdą bzdurą, jednak ja całe życie radziłam sobie sama, nie potrafię teraz inaczej. Uczę się być taką, jaką mnie widzi.
- Trzymajcie się. Rzuciłam do blond-pary i ruszyliśmy w ciemność.
- Miłych snów. Odpowiedziała Lukrecja, czym bardzo mnie zdziwiła, bo uprzejmość, nie jest jej mocną stroną.
Rin przyciągnął mnie do siebie i pocałował czubek mojej głowy, zanim ruszyliśmy po trawie w stronę domku.
Kiedy mijaliśmy jeden z namiotów, doszły do mnie dźwięki, których wolałabym nie słuchać, momentalnie się zarumieniłam. Wydałam z siebie dziwny dźwięk wyrażający obrzydzenie, a Rin zaśmiał się beztrosko.
- Tych dwoje? Zapytałam ze zdziwieniem, nigdy bym o tym nie pomyślała.
Szalona i wredna do szpiku kości Tar i maskotka, słodki rudzielec Han? To jakieś nieporozumienie.
Alfa tylko głośniej się śmiał. - Nie zauważyłaś symptomów?
Jakich, kurcze, symptomów myślałam, że oni się nie lubią. Pomijając fakt, że Tar, tak z reguły, mało kogo lubi.
- Nieee.
- Oj, przestań kto się czubi, ten się lubi.
Przypomniałam sobie Rina-buraka, z początku naszej znajomości i stwierdziłam, że coś w tym jest.
- Racja, na początku byłeś strasznym dupkiem. Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przymilnie w jego stronę.
Rin odpowiedział równie sztucznym i przymilnym uśmiechem. - Teraz mnie sprowokowałaś.
Przerzucił mnie sobie przez ramię i wbiegł i ruszył biegiem w stronę pomostu, zatrzymał się dopiero na jego krańcu.
- Masz mi coś do powiedzenie, zanim rzucę Cię w zimną i ciemną otchłań jeziora? Zapytał głosem, w którym brzmiała duma i zadowolenie.
- Mam w kieszeni telefon.
Zaśmiał się tak, że przez moment myślałam, że się zachwieje i spadniemy oboje.
Pomacał mnie, po tylnych kieszeniach jeansów. - To teraz kłamiemy?
Sprawił, że moje stopy dotknęły, lekko zbutwiałego, drewna pomostu, jednak nie wypuścił mnie z rąk, a oplótł ramionami w tali patrząc wyczekująco w twarz.

_________________________
Napisałam już fragment drugiej części, ale "dostawiam" do tego postu.  Już niedługo pojawi się postać, którą wymyśliłyście- ruda Tosha! I co myślicie o opowiadaniu? Wszystkie wasze opinie są dla mnie niezwykle ważne, więc nie oszczędzajcie klawiatur! 


czwartek, 19 września 2013

BBLA BLA BLa

Ostatnio dodaje posty z dużym opóźnieniem i chciałam się usprawiedliwić. Nie będę pisała, że szkoła czy coś takiego, bo zawsze udawało mi się łączyć obowiązki z pasją i nadal mi się udaje. Powód jest inny, a mianowicie skupiam się teraz na innych opowiadaniach, nie zawieszę Betonowych Lasów, ale rozdziały będą się pojawiały rzadziej. Zapraszam na powody tego opóźnienia:
Mój Blog o Niczym Ważnym - czyli moje spojrzenie na świat, nie pamiętnik-refleksję.
Wyższe Istoty- spróbowałam czegoś innego. To historia o uczuciach z wątkiem fantastycznym. Dużo romantycznych zagrań i fantasy.
Mój Hades- Moja ulubiona historia, opowiadająca o silnej i "innej" dziewczynie. Oczywiście to też opowieść o tajemniczym i porywczym Hadesie, o tym jak splatają się ich losy. Dużo akcji i dreszczyku emocji.

sobota, 14 września 2013

Cześć!

Przed wstawieniem nowego postu, a trochę się tam dzieję, zapraszam was na ---->
http://edenelaine.blogspot.com/. To całkiem inna historia osadzona w innych realiach, ale bardzo romantyczna i tajemnicza.
Pozdrawiam <3

środa, 11 września 2013

Rozdział 23

Wielki powrót po dwóch tygodniach nieobecności, od razu przepraszam za taki zastój. Nie miałam internetu, ale możecie potraktować to jak urlop.
___________________________
Rozdział 23
Gra.

- Długo jeszcze? Zapytała znużona Lukrecja.
Od sytuacji na stacji benzynowej minęło kilka godzin, dwie może trzy, i blondynka milczała przez, cały ten czas, tak jak my wszyscy. Teraz jednak kręciła się i marudziła znużona podróżą, która trwała i trwała, jakby miała się nigdy nie skończyć.
- Według nawigacji jakieś trzy godziny. Odpowiedział jej Lan Wal i posłał oszałamiający uśmiech.
Odwróciłam od nich wzrok, wracając do trzymanej w dłoni książki. Kupiłam ją przed wyjazdem i bardzo mnie wciągnęła, bałam się tylko, że skończę ją czytać jeszcze zanim dotrzemy na miejsce. Oczywiście miałam jeszcze trzy inne pozycję, ale nie wydawały się tak ciekawe, jak ta trzymana w dłoni.
Pas bezpieczeństwa uwierał mnie, bo pół-leżałam oparta o okno, z nogami przewieszonymi przez uda Rina, od czasu do czasu muskał moją skórę, odwracając moją uwagę od czytanej opowieści, wydaje mi się, że robił to specjalnie.
- Umiesz pływać? Spytał nagle, jakby to była ważna kwestia, albo sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Mmm. Mruknęłam cicho zaczytana, niemal nie zwracałam na niego uwagi.
Nie wiem ile minęło czasu, ale Rin nie odpuścił, widać wymyślał pytanie.
- Może pierwszego wieczoru zrobimy ognisko?
- No.
- Możesz odkleić się od tej książki? Zapytał już trochę wkurzony, ale postanowiłam to zignorować, żeby nie wdawać się w niepotrzebne kłótnie, chciałam uciąć temat.
- Nie.
Rin przycisnął przycisk otwierania okna i szyba powoli zjechała w dół, powinna wtedy zacząć coś podejrzewać, ale byłam głupia. Wiatr podburzył moje włosy, chciałam poprosić go, aby zamknął okno, ale było za późno, szybkim ruchem wyrwał z moich rąk książkę i wyrzucił ja przez okno. Myślałam, że wyjdę z siebie, a krew zagotuje mi się w żyłach.
- Zatrzymaj się. Krzyknęłam do Lana niemal na całe gardło, a przestraszona Lukrecja uderzyła głową w szybę i jęknęła głośno.
- Nie zatrzymuj się. Zaprotestował Rin, co tylko bardziej mnie rozwścieczyło.
- Co jest kurwa? Zapytał zdziwiony Lan i w ciasnym wnętrzu samochodu zapanował chaos, z każdym metrem oddalaliśmy się od mojej książki.
- Stój! Wrzasnęłam, a w moim głosie brzmiały nutki alfy sprawiły, że noga blondyna naparła na hamulec już kilka sekund później, gdy parkował na poboczu.
- Jedź dalej. Wydawał polecenia Rin, ale ja miałam to gdzieś.
Zrzuciłam nogi z jego kolan, kopiąc go przy tym i wysiadłam mocno trzaskając drzwiami.
- Kurwa. Usłyszałam krzyk alfy, ale nic mnie to nie obchodziło.
Maszerowałam gniewnie cedząc kroki i machając rękoma wzdłuż boków. Dupek, idiotka, zabije go.
Srebrna bransoletka na kostce wypalała mi ślad na skórze, gdyby nie strach przed przemianą i agresją, już dawno bym ją zrzuciła. Chciałam mieć szpony, zamiast paznokci i przeorać twarz ukochanemu, wzbierała we mnie agresja i czułam, że mogę za chwilę eksplodować. Rin ruszył za mną, słyszałam jego krzyki, ale nie reagowałam, dogonił mnie i złapał za ramię brutalnie odwracając mnie w swoją stronę.
- Nie ignoruj mnie! Warknął wściekły. - I nie podważaj mojego autorytetu przed sforą.
- Masz jeszcze jakieś życzenia? Odpowiedziałam tak samo zła, a może i  nawet bardziej.
Wyrwałam ramię i ruszyłam dalej przeczesując wzrokiem pobocze w poszukiwaniu, pewnie bardzo zniszczonej już, książki.
- Uspokoisz się w końcu?!
No tego już było za wiele, ja mam się uspokoić? Odwróciłam się zamaszyście i stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Żartujesz sobie?! Popchnęłam go lekko w tył, ta podróż zdecydowanie nie należy do najspokojniejszych.
Pewnie gdyby nie wilcza, zdecydowanie zbyt gorąca krew nasze kłótnie nie byłyby tak częste i gwałtowne.
- Zostaw te cholerną książkę i wracaj do samochodu. Zdecydował oczekując naiwnie, że go posłucham.
Popchnęłam go jeszcze raz, tym razem lżej. - Co Ci odbiło?! Przeszkadzałam Ci? To była nowa książka!
Miał zachmurzoną twarz, kiedy ruszyły w moja stronę, zdziwiłam się gdy mnie minął.
- Jeszcze nie skończyłam! Warknęłam za nim.
Wrócił po kilku sekundach w dłoniach trzymając sponiewierany papier. To była moja nowiutka książka, teraz podarta i ubrudzona trawą. Wepchnął mi ją w ręce. - Zadowolona? Zapytał sarkastycznie, na co prychnęłam z wyższością.
Złapał moje ramie, ciągnąc mnie w stronę samochodu, jak zwykle delikatnie i stanowczo.
- Puszczaj mnie. Lamentowałam posyłając mu złe spojrzenia.
- Boże, oddałem Ci te książkę, możesz się za.... Uspokoić?
Chciał powiedzieć "zamknąć" i powstrzymał się w ostatniej chwili. Wsiedliśmy do samochodu, ignorując natarczywe spojrzenia blond-dwójki. Podkuliłam nogi i zapięłam pas.
Nienawidzę gdy Rin jest taki, wściekły o nie wiadomo co i chłodny, jakby wszystko należało do niego i nigdy nie popełnił błędu. Włożyłam słuchawki i zagłuszyłam wszystko wokół głośną muzyką, z książki może i dałoby się czytać, ale chyba straciłam ochotę.

Gdy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno, Ele spała jak zabita rozłożona na wygodnych siedzeniach SUV'a z głową na moich kolanach. Uprzednio musiałem pozbawić ją słuchawek i ułożyć, bo sen w niewygodnej pozycji, zapewniłby jej ból karku. Nie chcąc jej budzić, delikatnie wydostałem nas z samochodu, miała naprawdę mocny sen, jak zawsze.
- Otwórz mi drzwi. Poleciłem Lanowi i znaleźliśmy się wewnątrz małego drewnianego domu. Ułożyłem Ele na wąskim łóżku i nakryłem kocem.
Sfora już wygłupiała się na zewnątrz. Tain i Lan rozbijali namioty, a Tar namiętnie całowała Hana, w ogóle nie krępując się naszą obecnością, Elesmera byłaby speszona, ale dla nas to norma. Od dawna przypuszczałem, że tych dwoje coś do siebie ma.
Domek rodziców Tar miał dwie sypialnie, wcześniej ustaliliśmy, że Tain z Hanem śpią w namiocie, tak samo jak Lan z Lukrecją, a Tarpei położy się w małej sypialni na piętrze drewnianego domku, ale teraz rozkład może się zmienić. Najchętniej sam spałbym w namiocie, ale nawet nie rozmawiałem o tym z Ele, byłaby przeciw i jeszcze pewnie udawała, że wszystko ok. Czasem mnie zadziwia, serio.
Mimo wieczornego chłodu, rozebrałem się do bokserek i wskoczyłem do wody, robiąc rozbieg z pomostu. Zimna woda orzeźwiła moje ciało, a adrenalina towarzysząca skoku w nieznane przyjemnie połaskotała moje żyły. Nie długo cała sfora poszła w moje ślady. 


Gdy się obudziłam było ciemno, przestraszyłam się dopóki nie ocknęłam się z zaspania, byłam nawet lekko spanikowana. Przetarłam oczy, zapewne rozmazując maskarę i wstałam z łóżka, wciąż miałam na nogach trampki. Wyszłam z pomieszczenia i znalazłam się w oświetlonej tylko, wpadającym przez okno, księżycem kuchni. Była malutka, pokryta kwiecistą tapetą, wyposażoną w małą lodówkę i palnik z dwoma stanowiskami. Znalazłam kolejne drzwi i wyszłam na zewnątrz, głosy zaprowadziły mnie na polanę, przy końcu której paliło się jasne ognisko, udałam się tak spragniona jego ciepła. Odkrytą skórę moich ramion i nóg szczypało zimno. Przy ogniu siedział Tain, wcinający kiełbaskę i popijający piwo, jego nierozłączny artefakt, Lukrecja wpatrzona w idealnego Lana i Rin, śmiejący się z czegoś co powiedział blondyn. Na stole obok nich leżało jedzenie i jakieś bliżej nieokreślone przedmioty.
- Która godzina? Zapytałam wciąż sennym głosem otwierając butelkę wody.
- W pół do dwunastej. Pośpieszył z odpowiedzią mięśniak, posłałam mu miły uśmiech, nim upiłam łyk wody.
Ignorując wściekłość z przed kilku godzin umościłam się na ławce obok Rina, który natychmiast objął mnie silnym ramieniem.
Obserwowałam jak Lukrecja nie przerywając kontaktu wzrokowego z Lanem sięga po błyszczący przedmiot i zamyka go w dłoni. Na jej twarzy odmalował się grymas.
- Trzy, dwa, jeden. Odliczył Lan i dziewczyna z ulgą odłożyła, niemal wyrzuciła przedmiot.
- Wygrałam. Ucieszyła się i pocałowała krótko Lana z uśmiechem na twarzy.
- W co gracie? Zapytałam szczerze zaciekawiona.
Rin pocałował czubek mojej głowy. - Prawda lub wyzwanie.
- Grasz? Zapytała mnie Lukrecja i może mi się wydaję, ale dostrzegłam w jej głosie przebiegłe nutki, jakby już rzucała mi wyzwanie.
- Jasne. Zgodziłam się trochę nieśmiało.
Pusta butelka po piwie, zakręciła się wymierzając w pustą przestrzeń, dziewczyna zaśmiała się i ponowiła ruch. Tym razem wylot brązowej butelki wskazał bezsprzecznie Rina.
Alfa jak zawsze pozostał spokojny, nawet uśmiechnął się półgębkiem.
- Wyzwanie.
Uśmiech nie schodził z porcelanowej twarzy dziewczyny Lukrecji. - Chcę, żebyś........ dźgnął się w udo. Oświadczyła z pewnością.
Tylko ja spanikowałam. - To chyba lekka przesada. Zaprotestowałam, ale Rin nie wahał się ani chwili, błyskawicznie sięgnął po leżący przed nim nóż i zatopił go w miękkiej skórze, cicho syczał, wyjmując mokry od krwi metal.
Patrzyłam oniemiała jak rana na jego nodze goi się nie pozostawiając po sobie śladu, w końcu wbił nóż tylko na kilka centymetrów. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy zrozumiałam jak bawią się wilkołaki. Przedmiot trzymany wcześniej przez Lukrecję, musiał mieć w sobie srebro.
- Spokojnie, oddychaj. Szepnął chłopak i pomasował moje kolano.
Czułam jak oddech więźnie mi w gardle.
Butelka znów poszła w ruch, dopiero teraz zaczęłam się bać, co jeszcze mogą sobie zrobić pod przykrywką niewinnej zabawy?!

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 17

Rozdział 17
Oczekiwanie

Wyplątałam się z kończyn Ceina bardziej niż zażenowana. Spędziłam noc w chłopaka, u Ceina! Przez mój kokon szczęścia przebiła się jedna myśl. Freja. Na palcach pobiegłam do jego sypialni i odszukałam Mobila, miałam jednego sms'a od przyjaciółki.
~Fre~
Zostaję u Hana <3 Masz chatę dla siebie.
Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do szafy Cein, po chwili wyłowiłam z niej koszulkę i zamknęłam się w łazience, musiałam wziąć prysznic i doprowadzić się do porządku. Nie wiem jak będą wyglądać moje włosy po umyciu u męskim żelu pod prysznic, ale muszę zaryzykować. Muszę przyznać, że pachnąca Ceinem piana coraz bardziej mi się podoba. Nie suszyłam włosów, i musiałam jej przeczesać palcami, bo mój chłopak nie ma ani szczotki, ani grzebienia. Na suszarce przy ścianie znalazłam swoje szorty, były wygniecione, ale suche, nigdzie nie było bluzki, nie wiem co z nią zrobił, ale nie przeszkadza mi to, lubię jego ciuchy. Właściwie jego bluzka zasłaniała moje szorty i wyglądałam, jakbym nie miała nic pod spodem. Szybko wymknęłam się z jego mieszkania, chwytając pod drodze Mobil i pobiegłam do sklepu. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, gdy kupowałam szczoteczkę do zębów i dwie kawy. Może wyglądam na trochę nieogarniętą, ale trochę kultury, jak ostatnio sprawdzałam gapienie się było niegrzeczne. Wróciłam do Ceina, ale on wciąż spał, nie chciałam go budzić, ani wychodzić bez pożegnania, więc spokojnie umyłam zęby i wypiłam kawę. Chłopak wciąż spał i miałam już tego dość. Znalazłam się w aneksie kuchennym, szukając czegoś do zjedzenia, w lodówce znalazłam dwa kartony mleka, w tym jedno puste, więc rozejrzałam się za płatkami, ku mojej uldze miał opakowanie Cherrymou, moich ulubionych zbożowych krążków. Pamiętałam, że miski są na najwyższej półce, więc musiałam wspiąć na blat, by jej sięgnąć. W pewnym momencie zachwiałam się niebezpiecznie, ale zdołałam utrzymać równowagę. Odwróciłam się akurat aby spotkać się twarzą w twarz zaspanym Ceinem. Miał podburzone włosy i lekki zarost, ale dla mnie wyglądał słodko.
- Mogę powiedzieć znajomych, że spaliśmy razem? Spytał z zawadiackim uśmiechem.
Przekrzywiłam głowę z cwanym uśmiechem, choć mój na pewno nie mógł równać się z jego.- Mogę powiedzieć koleżanką, że przespałeś całą noc ze mną?
Zaśmiał się podchodząc do mnie i całując miejsce tuż pod moim uchem.- A tylko spróbuj.  Odpowiedział miarkując groźny ton. Poczułam jego dłonie na moich spodenkach. - Co ty robisz! Zaśmiałam się odpychając go.
Patrzył na mnie niewinnie.- Musiałem sprawdzić czy masz coś pod spodem, Niunia. Wyjaśnił patrząc na mnie dużymi, stalowymi oczami, które tak kocham.
- Zrobisz mi też płatki?
- Jasne. Odwróciłam się do drzwiczek lodówki i pozwoliłam mu trochę się ogarnąć.
Nagle poczułam lekkie uderzenie w tyłek. Głośni wessałam powietrze. - Zrób to jeszcze raz, a stracisz rękę! Krzyknęłam za nim, ale już zamykał drzwi od łazienki, śmiejąc się w głos.
Kręciłam głową z politowaniem, gdy usłyszałam pośpiesznie włączaną wodę, niemal w tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Cholera. Przez chwilę rozważałam zlekceważenie niezapowiedzianego gościa, ale nie poddawał się nieustępliwie terroryzując drzwi. Nim otworzyłam ciężkie drzwi, wzięłam głęboki wdech. W progu stał nie kto inny jak Loki, ze swoimi długimi, zawiązanymi w kitkę włosami i oszałamiających stylem luzaka-rockowca. Przełknęłam ślinę.
- Cein bierze prysznic. Odpowiedziałam na jego pytające spojrzenie i uśmiechnęłam się.
- Nie chciałem przeszkadzać. Wymamrotał wyraźnie zawstydzony.
To może, naprawdę głupio wyglądać, bo jest ranek, a ja stoję w drzwiach Ceina w jego ciuchach. Skrzywiłam się.
- Poczekasz na niego? Ja właściwie już się zbieram. Powiedziałam wpuszczając go do środka.
Wyraźnie czuł się tak samo zażenowany jak ja, uwielbiam go. Usiadł na kanapie i spojrzał na mnie orzechowymi oczyma.
- Przestań, zabiłby mnie, jakbyś teraz wyszła. Wyjaśnił jak zwykle nie owijając w bawełnę, a ja ukryłam twarz w dłoniach, czując jak się rumienię.
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków, ok? Poprosiłam go błagalnym tonem.
Zaśmiał się rozluźniając i posłał mi uspakajające spojrzenie. Tylko mi mogło się to przydarzyć. Nerwowo wybijając sobie kostki palców udałam się pod drzwi od łazienki.
- Masz gościa, pośpiesz się. Ryknęłam uderzając w drzwi i starając się zagłuszyć szum wody.
Już dawno bym wyszła, gdyby nie fakt, że chcę aby Cein mnie odwiózł, bo jestem w jego ciuchach i każdy mijany na ulicy znajomy wysnułby błędne wnioski. Wróciłam do Lokiego i usiadłam na parapecie.
- Jak leci? Zapytałam nieśmiało. 

- W porządku, jutro mam wyścig, może przyjdziesz z Ceinem? Właściwie to przyszedłem obgadać kilka spraw dotyczących następnego starcia.
Podparłam łokieć na kolanie i złożyłam na nim głowę.- A co ma do tego Cein?
Loki poprawił włosy i spojrzał na nią z wyrozumiałością.- Cein lubi być na widowni, chciałem podać mu miejscówkę wiesz, że nie rozgłaszamy miejsca kolejnego wyścigu.
Miał rację, były nielegalne i policja tylko czekała na okazję, żeby zrobić wjazd na jedną z tych imprez i zgarnąć trochę miejscowej śmietanki.
Cein wyszedł z łazienki w samym ręczniku, niepewnie owiniętym na biodrach.
- Siema stary, zaraz się ogarnę. Rzucił do długowłosego i puścił do mnie oczko.
Wywróciłam oczami i zajęłam się skubaniem różowego lakieru z paznokci. Tymczasem wrócił Cein już kompletnie ubrany i zajął się pałaszowaniem śniadania i rozmową z Lokim, kiedy już zjadł, a zrobił to w ekspresowym tempie odstawił naczynia do zmywarki i podszedł do mnie, nie przerywając rozmowy.
- Będzie Roni? Zapytał odrywając moją rękę od moich ust. Loki zaczął mu już odpowiadać, ale uwaga mojego chłopaka była skupiona na mnie. Zlustrował mnie surowym wzrokiem i pocałował moje palce.- Nie rób tego.
Po tym krótkim incydencie, wrócił całkiem do rozmowy, tylko od czasu do czasu łypiąc na mnie wzrokiem. Nie zaprotestował kiedy wyjmowałam z jego tylnej kieszeni Mobila. Wpisałam kod do internetowej bazy książek i zagłębiłam się w lekturze. Jeśli muszą rozmawiać nie będę im przeszkadzać, nie ma szans. Nie wiem ile czasu mija, nim Cein całuję moją skroń.
- Mówimy do Ciebie. Śmieje się lekko, chłopak.
- Przepraszam odpłynęłam. Tłumacze się poprawiając rozczochrane włosy.
Pół godziny później wysiadam z samochodu, a następnie nachylam się do szyby.
- Do zobaczenia. Mamroczę nieśmiało i pozwalam Ceinowi cmoknąć mnie w usta. - Cześć Loki! Rzucam jeszcze do kumpla, mojego chłopaka i odchodzę.
- Czy ty patrzyłeś na jej tyłek? Słyszę jeszcze zanim ruszają.
___________________________________________
Wiem, krótko aż boli! Na dniach napiszę C.D tego rozdziału.
I jak wrażenia? Czy pasuje wam zachowanie naszej dwójki?

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 22

Jeszcze niedawno tak marudziłam z tym opowiadaniem, a teraz coraz lepiej mi się piszę, chyba mam skłonność do histeryzowania, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. _
____________________________________
Rozdział 22
Gorąco



Dłoń odgarnęła z mojej szyi włosy. Miękkie usta dotknęły mojej ciepłej skóry, w kilku miejscach. To było przyjemne uczucie, ale ja chciałam spać.
- Ele, spałaś już długo. Mruknął w moje włosy.
Przekręciłam się na brzuch i zakryłam głowę poduszką, byłam bardzo senna i wierzyłam, że mogłabym z powrotem zasnąć, gdyby dał mi spokój. Poduszka szybko zniknęła z mojej głowy.
- Ele, obiecałaś, że będziesz trenować. Powiedział Alfa głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Czyli mam wstać i biegać? Teraz, w tej chwili? Nie mam mowy.
Dłoń Rina znalazła się na moim karku, wolno przejeżdżał palcem po moim krzyżu, dość mocno naciskając na skórę. Kiedy jego ręka zjechała wystarczająco nisko, gwałtownie się obróciłam.
- Wygrałeś, już nie śpię, ale nie chcę iść biegać, pozwól mi. Prosiłam patrząc na niego wyczekująco.
Pokręcił głową i położył się obok z głową na moim brzuchu. - Wiesz, że chciałbym, ale musimy popracować nad twoją formą.
Chciałam zarzucić go argumentami, ale zdałam sobie sprawę, że to nic nie da. Zwyczajne metody na niego nie działały, był zbyt konsekwentny. Musiał sam postanowić, że nie będziemy biegać, ja musiałam go do tego tylko skłonić.
- Masz rację forma jest najważniejsza. Szepnęłam miarkując zrezygnowanie, ale nie poruszyłam się.
Palce Rina nacisnęły na wystającą kość mojego biodra.
- Nie jest najważniejsza, ale ważna. Jako wilkołak powinnaś być zawsze gotowa do biegu i walki, ten czynnik ostatnio zawiódł. Plótł swoje głupoty, a ja nie śmiałam mu przerywać, uśmiechając się mimowolnie.
- Ważniejsze jest tylko to, abyś poczuła się Wilkiem, już dawno by tak było, gdybyś nie była takim uparciuchem. Strasznym uparciuchem. Kontynuował, a jego dłoń zawędrował trochę dalej, niemal pod żebra w wolnym ruchu, jakby od niechcenia. - Zastanawiałem się nad twoją dietą, strasznie mało jesz i w dodatku, wciąż unikasz mięsa, to nie jest zdrowe. Marudził, kreśląc jakieś, sobie tylko znane, wzory na mojej skórze.
- Powoli, nie możesz mnie zarzucać nowościami. Mruknęłam i poprawiłam się momentalnie.- Nie powinieneś.
- Nie możemy ryzykować, a ty znowu nosisz to obrzydliwe srebro. Poskarżył się, a ja poczułam, jakby bransoletka na mojej stopie ważyła kilka kilo.
- Kocham Cię. Mruknęłam, wiem że nie powinnam grać tą kartą i wykorzystywać takich argumentów, pewnie dawna ja by tego nie zrobiła, ale na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone, nie? Doskonale wiedziałam jak zareaguję na ten niewinny ton i te słowa. 


- Kocham Cię. Powiedział płaczliwym głosikiem.
Nic na to nie poradzę, że gdy jest taka bezbronna wariuję. Chciałbym ją gdzieś schować przed światem i mieć tylko dla siebie, bezpieczną w moich ramionach. Dodatkowo te dwa słowa, to jak spełnienie marzeń, zawsze gdy to słyszę. Podniosłem się z niej i zamknęłam jej twarz w dłoniach. Pełne, blade wargi. Lekko żółte i błyszczące oczy, pulchne policzki i te trzynaście rozbrajających pieprzyków, a to wszystko moje. Od teraz na zawsze. Przejechałem ustami po jej policzku w parodii pocałunku, musnąłem wargami każdą z jej powiek i ucałowałem kącik jej ust. Westchnęła słodko, odgarnąłem kilka kosmyków z jej twarzy. - Tylko dziś Ci odpuszczam, tak?
Nie wierzę, że jej na to pozwalam, będę żałował tej decyzji.
Jej wzrok zmienił się na psotny, gdy cytowała mnie. - Ja mówię "kocham Cię", a ty odpowiadasz, "ja Ciebie też".
- Ja Ciebie też kocham. Opowiedziałem zgodnie z prawdą i posmakowałem jej ust. Oddała pocałunek z ociąganiem.
Upadłem na poduszki obok niej.- Co będziesz robić?
Przeturlała się na mnie.- Co będziemy robić? Poprawiła mnie z uśmiechem. Moje dłonie automatycznie znalazły się na jej biodrach.
- No ja zamierzam jednak biegać.
Jęknęła niezadowolona, a moje serce zabiło mocniej. Wziąłem lekki oddech, żeby trochę się uspokoić.
- Jak raz sobie odpuścisz nie stracisz swoich cennych mięśni. Droczyła się wywracając oczami.
Najwyraźniej nie potrafiła zrozumieć, że lubię sport.
- Największy kujon w historii, namawia do wagarów, no w szoku jestem.
Wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie na wkurzony. - Przegiąłeś  Syknęła i pacnęła mnie dłonią w ramie i zerwała się z łóżka. No przynajmniej, wyciągnąłem ją z łóżka, to już sukces.
- Nie jestem kujonem, Głąbie! Rzuciła do mnie i zniknęła w łazience. 


Wzięłam długi prysznic i zastanowiłam się, co powinnam kupić na tygodniowy wyjazd, powinnam zadzwonić do Fre i spytać się jej, jak daleko od domu jej rodziców, jej sklep i czy da się tam kupić szamę. Gdy wyszłam Rin wciąż leżał na łóżku, tylko rzuciłam na niego okiem i przeszłam do kuchni, gdzie znalazłam swoją komórkę. Wybrałam numer.
- Co jest?
Wzięłam głęboki wdech.
- Chcę tylko wiedzieć, czy koło domku twoich rodziców jest jakiś sklep, no wiesz, nie wiem co kupić. Wyjaśniłam trochę zestresowana.
- Nic z tych rzeczy, totalna dzicz.
- Aaa, to na razie.
Czyli szykują się większe zakupy, wilkołaki pochłaniają olbrzymie ilości jedzenia. To była dziwna rozmowa, źle się czułam rozmawiając z nią, myślałam, że coś się zmieni, po tym wszystkim co razem przeszłyśmy, ale najwyraźniej nie.
- Nad czym myślisz? Zapytał wchodzący do pokoju Rin.
Uśmiechnęłam się do niego.- Yyy... Tak się zastanawiałam planujesz pójść na studnia, albo do jakieś pracy? Wymyśliłam pytanie i odetchnęłam z ulgą, że nie jest głupie. W sumie już dawno nad tym myślałam, będzie pozwalał aby utrzymywali go rodzice?
- Moi rodzice mają firmę farmaceutyczną, a ich najlepsze leki bazują na mojej krwi, myślę że to moja praca, no wiesz jestem dawcą. Wyjaśnił, a właściwie tylko wzbudził moją ciekawość.
- Nie mogą użyć swojej krwi? Zapytałam siadając na blacie.
Rin jak zwykle musiał mieć mnie w zasięgu ręki, więc pojawił się przed blatem, pomiędzy moimi nogami, trzymając dłonie na moich udach.
- W pewnym wieku, nasze organizmy się uspokajają i tracimy zdolność przemian.
- No wiem. Wyrwałam się.
- Nie przerywaj mi. Tracimy zdolność przemian i nasza krew nie ma już takich właściwości. Cmoknął mnie w usta. - Stąd mam kasę i nie muszę się martwić niczym, prócz sfory.
Zarzuciłam mu ręce na szyję. - Masz inne zmartwienia, mnie i sforę.
- No właśnie. Westchnął głośnio.- Na pewno nie chcesz pobiegać ze mną? Zapytał z błyskiem żartu u oku.
- Właściwie, to powinniśmy zrobić zakupy na biwak i zacząć się pakować to całe pięć dni.
- To ja już wole biegać.
***

Siedziałam w samochodzie zapakowana między Rina i szybę i wsłuchiwałam się w lecącą w radiu muzykę. Na przednim siedzeniu obok Lana siedziała Lukrecja, była w niego zapatrzona jak w obrazek, jak zawsze. Mimo, że dochodziła osiemnasta upał palił niemiłosiernie. Miałam na sobie szorty i bluzeczkę, a i tak czułam jak na udach zbiera mi się pot, całą się kleiłam. Mogłam spiąć włosy. Jechaliśmy już godzinę, a Rin wciąż zawzięcie pisał coś na telefonie. Znudzona założyłam słuchawki i zamknęłam oczy, z nadzieją, że odpłynę. Po kilku piosenkach poczułam palce Rina na nodze, delikatnie jeździł dłonią po moim udzie. Chyba myślał, że śpię, nie wiem. Zwykle utrzymywał między nami jakiś kontakt, choćby muśnięcie palców, to niesamowite uczucie, wiedzieć, że komuś tak na tobie zależy. Samochód zatrzymał się, a ja otworzyłam oczy, byliśmy na stacji paliw. Zastanawiałam się nad pozostaniem w samochodzie, ale chęć poczucia choć odrobiny ochłody zwyciężyła i wysiadłam. Rina nie było nigdzie widać, ale wydaje mi się, poszedł do sklepu. Wygramoliłam się z blaszanej puszki, akurat by zdążyć zauważyć niepokojącą sytuację. Lukrecja targowała się z automatem z colą, gdy podszedł do niej jakiś mężczyzna. Oparł dłoń na jej ramieniu i już wiedziałam, że popełnił błąd. Natychmiast zwróciłam głowę w stronę Wala, pistolet do paliwa  wyleciał mu z dłoni, gdy szedł w stronę Lukrecji i obcego faceta. Wstrzymałam oddech, zaraz zrobi się bardzo niebezpiecznie, a Rina nie ma, nie mogę dopuścić, aby polała się krew, ale co niby miałabym zrobić. Palce Lana zwinęły się w pazury, o cholera. Podbiegłam do niego tarasując mu drogę.
- Zostaw go, ja pójdę po Lukrecję. Powiedziałam stanowczo, kładąc dłonie jego torsie.
Na twarzy zwykle melancholijnego blondyna pojawiła się niemal zwierzęca furia.
- Nie! Warknął i odepchnął mnie.
Byłam całkiem bezradna, bałam się postawić Lanowi, ale coś przecież musiałam zrobić. Złapałam go za ramię. - Nie pójdziesz tam!
- Gówno mi zrobisz! Odpyskował i odrzucił moje ręce.
Wzięłam głęboki wdech. - Dość! Wrzasnęłam na niego używając jak najbardziej zdecydowano głosu. Oparłam się o jego tors, bardziej go przytulając, niż blokując.- Załatwię to obiecuję. Powiedziałam spokojnie, ale stanowczo.
Ruszyłam w stronę nieświadomej całego, gorącego zdarzenia Lukrecji. Usłyszałam za sobą kroki. - Ty tu zostajesz! Warknęłam i podbiegłam do blondi.
- Idziemy, już. Warknęłam na dziewczynę i pociągnęłam jej ramię.
Nakazałam jej wsiąść do samochodu i spojrzałam na wciąż wściekłego Wala, chłopak zaciskał pięści. Na szczęście w naszą stronę z telefonem przy uchu, zmierzał już Rin. Moje serce zabiło mocniej z ulgi, gdy podchodził do samochodu.
- Dokończ tankowanie. Polecił chłopakowi, a on posłusznie wykonał polecenie.
Alfa rozłączył się i wsiadł do samochodu. Był rozdrażniony, widziałam to po jego minie. Złączyłam nasze palce, chcąc go uspokoić, rzadko widziałam go zdenerwowanego, zwykle był opanowany i profesjonalny. Po kilkunastu minutach Lan Wal zasiadł za kierownicą. Spojrzenie moje i wilka spotkało się w lusterku, poza werbalnie pytał czy ma się odezwać, powiedzieć Rinowi, albo przeprosić, pokręciłam głową, dając mu znak, żeby odpuścił.
Zapadłam się w fotel, i oto pierwszy raz zrobiłam coś ze sforą, za plecami Rina. Dziwne uczucie, jakbym była za nich odpowiedzialna. 

_____________________________________________
Hej!
Spotkałam się z pewnym, fajnym pomysłem na jednej ze stronek i postanowiłam też spróbować. Niedługo wprowadzam nową postać, i od was będzie zależało jak będzie wyglądać. To dziewczyna, możecie zaproponować jak będzie miała kolor włosów, oczu, posturę itp. Mam nadzieje, że będziecie miały fajne pomysły.:)