czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 16

Rozdział 16 
Złość



Chłopak przeczesał palcami blond włosy i posłał smutne spojrzenie w stronę swojego alfy.
Obok niego siedziała dziewczyna z włosami o podobnym kolorze, jej były ciemniejsze, ale jakby złociste.
Siedziała obok niego, a tak niedostępna, tak odległa. Czerwone ślady znaczyły jej oczy.  To ja jestem im winien, to ja jej namalowałem wokół jej oczu. Blade, milczące usta, nie chcą nieść mi dzisiaj błogosławieństwa, nie otwierają się. Co ja zrobiłem? Myśląc i śledząc wszystko pustym wzrokiem.
Nie mogę już krzyczeć, nie mogę już wpadać złość, ślady jej łez zmyły ze mnie wszystkie uczucia, prócz żalu. Żal i gorycz moi wierni towarzysze. Zatrważająca pustka, niespożyta ciemność.
Złapał spojrzenie Tarpei, tak ostre, że mogłoby przeciąć skórę.
Nie obchodziło go jednak uczucie jakim darzyła go wilczyca, jej nienawiść nic dla niego nie znaczyła.
- Chcesz mi coś powiedzieć? Zapytał patrząc na nią z tą sama obojętnością.
Wstał z miejsca i wyszedł lekko trzaskając drzwiami. Za  chwilę usłyszał trzask, ale to nie była Tar.
Pięści zacisnęły się na jego koszulce.
- Przestaniesz zachowywać się jak pieprzony męczennik?! Warknął alfa, jego głos ociekał złością.
Lan nawet nie odepchnął dłoni Rina, mógł oberwać, wiele go to nie obchodziło.
- Marnujesz czas swój i Lukrecji, zachowaj się raz jak mężczyzna. Krzyknął wilk popychając blondyna.
- Nic nie wiesz. Wybełkotał Lan z cierpieniem w oczach.
- Myślę, że wiem wystarczająco wiele. Rzucił cierpko Rin i prychnął rozzłoszczony. - Nie mamy teraz czasu na te wasze pierdoły, mamy dziką sforę na głowie, zdajesz sobie, kurwa sprawę jak wielu może ich być, jak mogą być groźni? Szepnął złowieszczym głosem.
- Ja nie mogę jej tego zrobić Rin, wiesz, że nie mogę. Odpowiedział blondyn cierpiącym głosem. - Zranię ją.
Palce świerzbiły alfę, żeby zadać cios, ale zdołał się powstrzymać. - Bardziej niż teraz?
Popchnął Lana mocno.- Zrób coś z tym, albo obiecuję, że dopilnuje, żeby żadna dziewczyna na Ciebie nie spojrzała.
Odwrócił się na pięcie i odmaszerował gniewnym krokiem stronę linii lasu. 


Gdy się obudziłam dom był cichy, a ja leżałam przykryta kocem na kanapie Rina.
- Rin! Zawołałam, ale odpowiedziałam mi jedynie cisza.
Ucieszyłam się chwilą samotności, bo jest coś co muszę przemyśleć. Nie mogę mieszkać z Rinem.
Przypominam sobie te wszystkie gorące sceny, a nawet myślenie o nich sprawia, że piecze mnie twarz i wiem, że krepujące, czerwone kwiaty wykwitły mi na policzkach. To nie tak, że nie chcę, albo boję się, że Rin zrobi coś na co nie będę gotowa. Nigdy w życiu. Wstałam z kanapy i przygotowałam sobie herbatę. Z kubkiem w dłoni zasiadłam na dawnym miejscu. Mięśnie już zaczynały mnie boleć, ale postanowiłam to zignorować. Będzie gorzej. Pomysł, a właściwie decyzja dotycząca mojej wyprowadzki nie jest łatwa, ale jestem już zdecydowana. Bliskość Rina jest elektryzująca i zbyt nęcąca, bym mogła ją wytrzymać, a ja nie jestem tym typem dziewczyny. Moje życie zbyt szybko się zmienia, muszę zastopować, ze wszystkim. Już teraz boleśnie zdaję sobie sprawę jak bardzo będę tęsknić. Tak, znając Rina, będziemy przebywać ze sobą całymi dniami, ale po czasie spędzonym tutaj wiem, że nawet te kilka godzin rozłąki będzie torturą. Choćby nocą, móc się przytulić i zniknąć w ramionach kogoś kto tak bezwarunkowo mnie potrzebuję i kocha to raj, a ja sama się tego wyrzekam. Tak, będę tęsknić to pewne. Rozmowa, którą dzisiaj przeprowadzę nie będzie łatwa, ani przyjemna, myślę, że powinnam go jakoś na to przygotować. Dopiłam ostatni łyk herbaty i wstawiłam naczynia do zlewu. Czując się trochę jak intruz sprawdziłam szafki. Zrobię kolację dla Rina.
To nie będzie nic wyszukanego, bo nie jestem zbyt dobrą kucharką, ale dam z siebie wszystko. Odkręciłam pokrętło starego radia stojącego na mikrofalówce, a łagodne nuty piosenki rozbrzmiały w całym domku.
Zawzięcie siekałam i przyprawiałam podrygując w rytm muzyki. Nie jestem przekonana do mięsa, więc zdecydowałam się na sałatkę, dobrą pikantną sałatkę. Dodałam do niej nawet trochę małych papryczek, to był drobny ukłon w stronę naszego "ostrego" pocałunku. Gdy sałatka była już gotowa, razem z herbatą i pojedynczą grubą świeczką, znaleziona w szufladzie, usiadłam na kanapie i cierpliwie czekałam. Było już dość późno, więc Rin, powinien pojawić się lada chwila. Nie minęło pięć minut, kiedy złapałam telefon, poddenerwowana i  zniecierpliwiona wybrałam numer. Nikt nie odbierał, usłyszałam cichy dźwięk jego dzwonka, gdzieś w kanapie. Nakryłam się kocem po samą brodę i czekałam, zrobiło mi się trochę przykro. Wiem, że to irracjonalne, bo przecież nie umawiałam się w żaden sposób z alfą, myślał pewnie, że jeszcze śpię. W dodatku doskonalę rozumiem potrzebę prywatności, ja tak- Rin nie. Ale jednak.
W końcu gdy nie minęło dwadzieścia minut, choć mnie to się wydawało wiecznością, drzwi zaskrzypiały lekko i otworzyły się. Cicho jakby ktoś nie był pewny, i pilnował się by nie narobić hałasu.
W końcu jego postać pojawiła się przede mną w leniwym świetle świeczki i kuchennej lampy.
- Nie śpisz już? Zapytał swoim zachrypniętym głosem, po którym moja decyzja o wyprowadzce zawisła na włosku. Brzmiał tak przytulnie i intrygująco jednocześnie, że to chyba nie możliwe.
- Zrobiłam kolację. Oświadczyłam cichym niepewnym głosem, nie chcąc burzyć łagodnej atmosfery.
Błyszczące, złote oczy zatrzymały się kolejno na stole i znów na mnie. - Naprawdę tego dzisiaj potrzebuję.
Siedzieliśmy na przeciwko siebie jedząc moją sałatkę, ja starałam się omijać czerwone papryczki, i odstawiać je na brzegu talerza.
- Gdzie byłeś? Zapytałam cicho sycąc oczy jego widokiem.
Był rozluźniony, ale w jego ruchach czaiło się odrętwienie, jakby je dobrze ukrywał. Był spięty pod maską rozluźnienia.
Westchnął cicho, jakby nie chciał mi o czymś mówić. - Myślałem. Odpowiedział krótko i wbił widelec w kawałek ogórka.
- Gdzie? Drążyłam gmerając w talerzu.
Spojrzał na mnie szybko, jakby spodziewając się tego pytania.- W lesie.
Gdy zjadł już swoją porcję, a na mojej pozostały tylko kawałki papryczek, pochylił się nad stołem i powoli, kawałeczek, po kawałeczku zabierał z mojego talerza chilli. Zawahał się nad ostatnim dużym kawałkiem.
- Myślałem, że osłodziłem Ci trochę papryczki. Powiedział z pewnym siebie uśmiechem.
- Bo tak jest, ale nadal wolę nie ryzykować. Odpowiedziałam z promiennym uśmiechem.
Bardzo ciężko będzie mi teraz powiedzieć o wyprowadzce. Tymczasem Rin rozsiadł się na kanapie i wskazał mnie gestem, nakazując bym usiadł obok. Usiadłam na kolanach, opierając dłonie na jego karku, zaczęłam delikatnie masować. Był bardziej spięty niż myślałam. Starał się delikatnością ukryć fakt, że absolutnie nie mam pojęcia o masażu.
- Mmm jak przyjemnie. Zamruczał Alfa pod moim dotykiem.
Oparłam się o jego plecy, przedramionami opatulając jego szyje. Złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku. Sięgnął za siebie i znów zadziwił mnie siłą swoich ramiom, przeciągając mnie przed siebie i wciskając w miękkie poduchy kanapy. Pocałował czubek mojego nosa, obie powieki i jakby drażniąc się ze mną jedynie kącik ust.
- Musimy porozmawiać. Wypaliłam chyba od nadmiaru pieszczot.
Jego twarz zmieniła się natychmiast i stał bardziej gorzka i pokerowa. Wypuścił mnie z objęć, przeczuwając nienajlepszy temat. Siedziałam teraz naprzeciwko ze skrzyżowanymi nogami- po turecku. Nadal stykaliśmy się kolanami.
- Bardzo dobrze mi się z tobą mieszka. Zaczęłam nie spuszczając oczu z własnych dłoni. - Niczego mi nie brakuje i jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Wymieniałam ostrożnym i cichym głosem. - To wszystko, naprawdę jest spełnieniem snów.
- Ale. Przerwał brutalnie mój wywód. - Wydaje mi się, że nie chcesz po prostu uszczęśliwić mnie, informując o tym. 


Cały spokój tego wieczora, całą tą słodką i odurzającą chwilę zepsuła swoim wywodem. Tak bardzo potrzebowałem teraz spokoju i jej ciepła. Jej cichy i nieśmiały głos budził moje dreszcze, musiałem bardzo się opanowywać, żeby nie myśleć o tym, że będę miał ją dziś w nocy w łóżku. Każdy niewinny gest, odgarnięcie włosów, czy delikatny jak skrzydła motyla pocałunek budził we mnie wibracje, szczególnie teraz gdy czas do pełni nie był już tak długi. Całe szczęście spędziłem dużo czasu w lesie, przemieniony, bo byłoby ze mną krucho. Teraz gdy zmierzała powiedzieć mi coś, co zapewne zniszczy te idealną chwilę, czułem się po prostu  wypompowany. Powinienem był się domyślić, gdy tylko wpadłem do domu. Jednak to wszystko mnie odurzyło, to jak czekała na mnie. Kurwa czekała na mnie z .... kolacją, na mnie, było takie upajające. Nie mogła sobie wyobrazić ile nocy marzyłem, o tak idealnej chwili jak tak. Elesmera czekająca na mnie, witająca mnie pocałunkiem. Ogrzewająca moje łóżko....... Nie była w stanie tego wiedzieć, tego czuć.
W tej chwili mogła sięgnąć po wszystko co chciała, kiedy ja skomlałem zakuty w łańcuchy jej niewinności i nieśmiałości.
- Nie zrozum mnie źle Rin. Jej głos brzmiał teraz rozpaczliwie, jakby był narracją moich uczuć. - Ja muszę wrócić do Madei, do domu.
Wściekłość wybuchła we mnie jak granat, pozbawiony zawleczki. W jednej chwil siedziałem, w następnej już stałem, a cały zastawiony stół leżał na podłodze, obok ściany.
- Rin to nie tak. Zawołała żałośnie.
Wiedziałem, że gdybym teraz na nią spojrzał, pewnie bym zmiękł, musiała być przerażona.
- Ta kobieta nasłała na Ciebie Ceina. Próbowała Cię zabić!
Byłem tego boleśnie świadomy. A gdyby mi ją wtedy zabrał?
- Rin posłuchaj mnie chociaż przez chwile. Zaoponowała, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Oczywiście, że chciała odejść, przecież wszystko zbyt dobrze się układało. "Kocham Cię", te słowa muszą dla niej naprawdę dużo znaczy, w końcu rzuca nimi tak swobodnie.
- To ty mnie posłuchaj. Krzyknąłem nieświadomie podnosząc głos do wrzasku. - Nie wrócisz tam, nigdy! Rozumiesz?! Nigdy! Krzyknąłem i kopnąłem stół, który poleciał w stronę przeciwległej ściany i odbił się od niej z trzaskiem.
- Proszę Rin, porozmawiajmy. Usłyszałem jej płaczliwy ton.
Czułem jak po krwiobiegu rozprzestrzenia mi się jad, jeszcze chwila, a bym się przemienił. - Proszę. Załkała jeszcze a ja skupiłem na niej wzrok, łzy spływały jej po twarzy.
Przez moment nienawidziłem w niej tej słabości, nie tak powinien się zachowywać wilkołak, nie tak powinien się zachowywać alfa.
- To nie chodzi o Ciebie.... Kontynuowała płaczliwie, ale nie dałem jej możliwości skończenia zdania.
Nie pozwoliły mi na to nerwy.
- Ty sobie kurwa kpisz?!  To tak wygląda twoja miłość? Warknąłem nie będąc w stanie poradzić sobie z tym co we mnie krzyczało. - Chcesz mnie zostawić. Pomyślałem a przed oczami widziałem jej bezwładne ciało, tak niewiele brakowało wtedy to jej śmierci, tak było blisko.
Rozpłakała się na dobre, ale to nie ostudziło bardzo mojego gniewu. 


Wyszedł z salonu i usłyszałam trzask drzwi, od którego cała się zatrzęsłam. Wiedziałam, że nie będzie lekko, ale nie spodziewałam się takiej furii, nigdy nie widziałam go takiego. Kurcze on rozwalił stół i zdemolował pół pokoju. Siedziałam tak przerażona i nasłuchiwałam, jednak nie rozległ się żaden trzask, ani krzyk. Nie wiedziałam co zrobić. Po dwóch godzinach strachu i niepewności napisałam do Taina.
~ja~
Tain, Rin wpadł w furie. Boję się co mam zrobić?


Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

~Tain~
Wyjdź na zewnątrz. Zadzwonię.


Cichutko jak myszka wyszłam za zewnątrz, na tonący w mroku nocy ganek.
Za moment telefon zadzwonił, a ja szybko odebrałam.
- Ele.
- Tak? Zapytałam niepewnie.
- Po pierwsze się nie bój, Rin Ci nic nie zrobi. Prędzej sobie by coś zrobił niż tobie. Powiedział szybko, a telefon odpowiednio zniekształcił jego gruby głos.
- Zdemolował pół pokoju.
- Hej, przejdzie mu. Miał ciężki dzień, to wszystko.
- Dobra. Powiedziałam gorzko i się rozłączyłam.
Skoro ma ciężkie dni, to czemu nie przyszedł z tym do mnie? Ja bym mu powiedziała. Chyba. 

Posprzątałam cały bałagan w pokoju i nawet nie pokaleczyłam dłoni, ostrymi fragmentami zastawy. Gdy byłam w trakcie zmywania herbaty z paneli, kiedy Rin wszedł do pokoju. Zdawał się mnie nie zauważać, gdy kucałam ze szmatką w ręku. Był bosy, bez koszulki, ale w długich spodniach od dresu. Miał potargane włosy, jakby długo za nie ciągnął i szarpał.
- Rin... Spróbowałam, ale zachowywał się jakby w ogóle mnie tam nie było. Wypił szklankę wody i zniknął.
Skończyłam sprzątanie i wzięłam płaczliwy prysznic. Zerknęłam na zegarek dochodziła północ.
Nie mogę wyprowadzić się od Rina po takiej wielkiej kłótni. Cichutko otworzyłam drzwi do jego pokoju spał na jednym boku. Stąpałam lekko starając się go nie obudzić i delikatnie ułożyłam się obok niego.  Dotknęłam dłonią jego pleców, ale nie poruszył się. Łzy same stanęły mi w oczach, 'Chcesz mnie zostawić'. wykrzyknął wtedy do mnie. 'Tak wygląda twoja miłość'. Ja go naprawdę kocham, możecie nie wierzyć. Bo nie jestem wylewna i nie znam go tak długo, ale ja to wiem. Może nie zaznałam w życiu wiele miłości i mam słabe porównanie, jednak jeśli to nie jest miłość, to miłość nie istnieje. Leżałam tak nie śmiąc nawet okryć się jego kołdrą i płakałam. Chciałam, żeby było jak wczoraj. Przytuliłby mnie i uspokoił, powiedział jedną z tych czułych rzeczy, które mówi.  


Wiem, jest mini mini, ale ja tak naprawdę nie chcę tego pisać, więc wybaczcie mi. 

7 komentarzy:

  1. Przykro mi ale my to uwielbiamy i niewyobrażamy sobir żeby tego opowiadania nie było masz talent i widzę że opowiadanie jest coraz lepsze a bohaterowie mają głębsze uczucia i to wpaniale ! ;* - mika

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne i proszę Cie spróbuj sie jakos wczuc w to opowiadanie naprawde z nim jest coraz lepiej ;) - Madzia

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne mam nadzieje ze przekonasz sie jakoś dod tego opowiadania proszę chociaż się postaraj dla nas i spróbuj spojrzec na nie inaczej albo tak jak na poczatku plis - Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki jesteście kochane, ale w głowie mam bardziej Hades i Ceina

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ;D zrób to dla nas i spróbuj tak jak pisały moje poprzedniczki się wczuć a co do Hadesa i Ceina to zdecydowanie wole Ceina - Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo jeszcze nie znasz Hadesa! Ze wszystkich moich "wymyślonych" chłopaków, jeny, ale to brzmi.... najbardziej lubię właśnie Hadesa i Maksa. Jasne Cein jest świetny, ale jak poznacie Hadesa wierzę, że zdanie zmienicie.

    OdpowiedzUsuń
  7. bedzie dzis rozdzial Ele cein

    OdpowiedzUsuń