sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 17

Soundtrack: Eminem Spend Some Time. 
Rozdział 17
Chaos.


Cisza. Cały dzień tylko cisza, Rin nawet na mnie nie patrzy, nie zamierzam przepraszać, nie zrobiłam nic złego. Cały dzień snuję się po domu jak zjawa, a Rin jest wściekły. Wciąż się nie ubrał, chodzi po domu w tych cholernych spodniach od piżamy, jakby chciał pokazać, że nic go nie obchodzi. On zwyczajnie schodzi mi z drogi, wzrusza ramionami  i prycha, jak dzieciak. Niby jest dorosły i odpowiedzialny, ale teraz zachowuje się jak gówniarz. Nie znałam go z tej strony i może prawda leży w tym co mówią ludzie, że nie znasz człowieka, dopóki z nim nie zamieszkasz. Czy tak wyglądają ciche dni, w związkach? Zawsze kpiłam z takich ludzi, obrażać się jak małe dzieci, a teraz sama stoję w obliczu takiej sytuacji. Czuje się jakbym była w jakimś krzywym odbiciu lustrzanej rzeczywistości. Żadne z nas nie paliło się do zrobienia jedzenia, więc po prostu podjadamy z lodówki. Do tego Rin popija piwo i mam tego naprawdę dość. Serdecznie dość. Nie chcę się rozstawać w złości inaczej to sobie wyobrażałam, ale zaczynam wierzyć, że on mnie tu już nie chce.
Zaczęłam się pakować, nie było tego dużo, bo przecież Lukrecja nie wzięła z domu Madei wszystkich moich rzeczy.  Było tak cicho i spokojnie dopóki Rin, wydaję się przypadkiem nie zajrzał, do swojego jakby nie patrzeć, pokoju i zastał mnie nad walizką.  To co działo się w jego oczach było straszne.
- Co ty wyrabiasz?! Warknął w moją stronę.
Nie podniosłam się z podłogi po części dlatego, że mam cholerne zakwasy, a po części dlatego, że nie chcę stawać z nim twarzą w twarz, jestem tchórzem.
- Pakuję się, mówiłam Ci. Odpowiadam mu cicho i mój ton głosu brzmi dziwnie w kontraście z rozwścieczonym warkotem Rina.
- Mówiłem Ci, nigdzie się nie wybierasz i nie obchodzi mnie jak bardzo nie chcesz tu ze mną mieszkać. Zaczynam żałować, że Alfa zaczął się odzywać, że zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawiać, ta jasne.
Dłoń Rina, duża i mogąca wiele zniszczyć leży na framudze drzwi, po przeciwnej stronie opiera swoje ciało. Ze mną jest coś naprawdę nie tak, bo myślę jak fajnie wyglądają naprężone mięśnie jego ramion, w chwili kiedy się kłócimy.
- Chciałam Ci to wytłumaczyć, ale nie dałeś mi szansy. Postanawiam zachować się dojrzale, wstaję. Chcę mu to wyjaśnić, chcę naprawić naszą relację, nie lubię się z nim kłócić. Wyobrażasz sobie jak ciężko jest kłócić się ze swoim powietrzem? Jeszcze gorzej.
- Tylko mów powoli, nie jestem tak mądry jak ty.
Czuje jak budzi się we mnie wrzący gniew, gorący jak gotująca się woda. Zaciskam pięści i sama jestem zaskoczona spokojem, jaki brzmi w moim głosie. - Nie mogę mieszkać w domu z chłopakiem, nie mam nawet osiemnastki. Strasznie żałośnie to brzmi, jakbym robiła z siebie ofiarę.
- Nie przeszkadzało Ci to kiedy pakowałaś mi się do łóżka.
Powietrze ze świstem dostaję się do moich płuc, a gniew wybucha we mnie jak bomba. Na moment przestaję być sobą, staję się bestią, rządną jego krwi. Nie mogę wierzyć, że to powiedział.
Nie zauważam nawet, że pojawia się sfora, nie obchodzi mnie to. Rzucam się na niego z pazurami i pięściami, jakbym chciała przegryźć mu krtań. Nigdy nie czułam takiego gniewu, wilkołaki mają problem z samokontrolą, a ja dopiero odstawiłam srebro. Czuję się trochę jak ćpunka pozbawiona działki.
Warczę, krzyczę i się rzucam. Rin ma problem z uspokojeniem mnie i zabraniem moich dłoni ze swojej twarzy, ale myślę, że chodziło bardziej o moment zaskoczenia. Jakimś cudem udaję mu się położyć mnie na łóżku i opanować moje dłonie. Jestem szybka i dzika jak nigdy moje oczy przykrywa czerwonawa mgła. Warczę i szczękam zębami. Rin nie spodziewa się mojego ataku, gdy trzyma moje dłonie, więc ostro obrywa kopniakiem. Trafiam go na oślep, ale chociaż jeden z moich ciosów musiał trafić celu, bo Rin zwinął się na podłodze, cicho pojękując. Widzę otwarte drzwi i zwierze we mnie widzi w nich drogę na zewnątrz. Biegnę jak oszalała i nie czuję bólu zmęczonych mięśni. Dopadam drzwi i otwieram je, przeskakując z werandy na pokrytą igłami i liśćmi drogę. Nie martwię się czymś takim jak zamykanie drzwi, to nie ma dla mnie znaczenia. Rin musiał szybko się pozbierać, po nie mogę dalej biec, jego silne ramiona przytrzymują mnie jak żelazne łańcuchy.
- Nie wtrącaj się w to. Krzyczy do kogoś Alfa, a zwierze we mnie cieszy się, że nie będzie miało wielu przeciwników.
Nagle moje nogi odrywają się od podłoża i moja głowa zmienia położenie. To ja, nie zwierze orientuję się, że zostałam przerzucona przez ramię. Kopię i krzyczę jak opętana, ale Rin jest poza tym. Otwiera drzwi i rzuca mną na łóżko, podrywam się gotowa do walki. Alfa jednak przytrzymuję mnie na łóżku, delikatnie i stanowczo, dotyka mnie i uznałabym to za prawię przytulenie, ale wilk wewnątrz mnie odbiera to za oznakę dominacji.
- Puszczaj! Krzyczę, Rin jest zmuszony się przeturlać i teraz góruję nade mną, przytrzymując mnie brutalnie na podłodze. Jest teraz wielki i straszny i nawet wilkołak szarpiący się we mnie musi uznać jego wyższość, nie przychodzi mu to łatwo. Jej, to wilczyca, szalona, drapieżna i niebezpieczna.
Z ust Rina wychodzi gniewny warkot. Moja wilczyca w końcu ugina kark i kuli się pod jego spojrzeniem. Czuje do siebie obrzydzenie, bo mam ochotę skomleć.  Pierwszy raz w życiu czuję swoje geny alfy, są silne. Czuje wstręt, przez to, że muszę się kulić. Ciche skomlenie wymyka się z moich ust, jestem pokonana, ja i wilczyca też. Rin nie puszcza mnie, ale jego zęby lekko szczypią skórę na mojej szyi, nie kaja się, ale okazuje mi swoją czułość. Ciągnie za wrażliwą skórę i przejeżdża językiem po ugryzionym miejscu.
Z moich ust znów ulatuję ciche skomlenie, już bardziej moje, ludzkie niż to obce, drapieżne i bezsprzecznie wilcze. Stalowe kleszcze mnie nie puszczają, a zęby i usta Rina nie odrywają się od skóry. Nie wiem już czy pokazuję mi wilka, czy człowieka.
Ciężko dyszy, tuż przy moim uchu, jakby walka, którą musiał stoczyć, była cięższa niż w rzeczywistości. Będąc już prawię całkiem człowiekiem, racjonalnie zauważam, że nie jestem dla niego godnym przeciwnikiem. Nie przemieniłam się, choć byłam tego bliska, a moje ciało jest zbyt słabe by mogło stanowić dla niego zagrożenie.
- Nie chciałem tego zrobić Ele, nie chciałem Cię tak potraktować. Szepcze rozpaczliwie Rin i całuję lekko moją skórę. - Nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał to zrobić.
Przez moment myślę, że przeprosi, ale on tego nie robi. Podnosi się delikatnie i wychodzi z pokoju, odbieram dźwięk klucza przekręcanego w zamku i znów się wściekam. Rzucam czymś w drzwi krzycząc jakieś bezwładne słowa, wulgaryzmy.  Wilk nie jest stworzony do klatki, a już na pewno nie alfa. Gdy mój atak się kończy leżę na zimnej podłodze i płaczę. Czuję się zużyta  zażenowana i zrozpaczona. Nigdy w życiu nie zachowała się tak jak jeszcze przed chwila. Potrzebuję srebra, jestem potworem. Wszystko czego tak się bałam, od czego uciekałam od dawna z niepodobną do siebie zawziętością trzymałam na uwięzi, urwało się i pokazało akurat tym ludziom, którzy nie mieli tego zobaczyć.
Miarowo uderzam głową o panele, taka głupia, taka bezsilna i taka nie swoja. Czuje wewnętrzny ból, bo Rin mnie złamał, złamał mój charakter i wszystkie wilcze uczucia. To boli fizycznie i psychicznie, tak, że masz ochotę wić się jak robak na podłodze
Po kilku godzinach, albo minutach słyszę pukanie do drzwi, nie reaguje na nie. Czuje zapach i rozszerzają mi się oczy, bo nigdy bym się jej nie spodziewała. Może, chciałaby teraz trochę mi podokuczać, wygrała a ja przegrałam jak zawsze.
- Nie zadręczaj się. Głos Tarpei nie jest szyderczy, ani wredny.
Nie mogę w to uwierzyć, ale ona okazuję mi swoje wsparcie, w taki sposób w jaki potrafi.- Każdy z nas musiał to przejść, on jest Alfą, musiał okazać swoją dominację. Jej głos jest prawię współczujący. Dziewczyna nie rozumie, że najbardziej boli mnie świadomość, że jestem wilkołakiem bardziej niż myślałam. Nigdy tego nie zrozumie, bo ona zawsze chciała być wilkiem. Myślę, że woli bycie wilkiem niż człowiekiem.
- Ja wiem jak to boli, ale to przejdzie Mała, przejdzie. Mówi przez drzwi i jej zapach się rozmywa, a drgania podłogi, na której trzymam głowę, potwierdzają tylko to, że odeszła. W tym momencie jest tylko ból. Dręczący i nęcący, ból i wyrzuty sumienia. Chcę się rozpłynąć, chcę zostać zdeptana. Po jakimś czasie, którego nie mogę określić nawet w przybliżeniu, bo minuty mogą być godzinami, kiedy leżysz w całkowitej agonii i odrętwieniu jednocześnie, drzwi skrzypią lekko i otwierają się.
Twarz Rina znaczą delikatne ślady moich paznokci. Widocznie się zagoiły, ale krew na jego ciele i zaróżowiona skóra, mówi mi, że było gorzej, znacznie gorzej. Ma kamienną twarz, a może tylko mój umysł odmawia interpretowania jego mimiki. Zbyt wiele bólu, więcej nie mogłabym znieść. Podnosi mnie z podłogi i trzyma w ramionach, w ogóle mu nie pomagam. Jestem bezwładna, dryfuje. Gdzieś poza mną rejestruję jego zapach, tak silny i wilczo-dominujący, jak nigdy, jego zimno i twarde jak drewno mięśnie. Drewno, albo beton. Kładzie mnie na łóżku i zdejmuję mi bluzę, zostaję w samym podkoszulku i materiałowych spodenkach dresowych trzy czwarte długości. Odgarnia mi włosy z twarzy i wychodzi. Gdy znów się pojawia, wiem że wziął prysznic, nie czuję już zapachu krwi i widzę kropelki wody w jego włosach i na jego skórze. Dawniej nie mogłam tego dostrzec, ale teraz gdy byłam o krok od przemiany moje zmysły się wyostrzyły. Może, to srebro je blokowało? Zdaję się, że pozostali członkowie sfory, mają tak zawsze.
Rin stawia na nocnej szafce kubek pełen herbaty i kilka kanapek z wędliną. Nie ruszam ich. Potem kładzie się obok mnie. Nie może okazać słabości, nawet wobec mnie. Nie może mnie zostawić, bo pokazałby, że wygrałam. Nie czuję się sobą, kiedy odwracam się do niego i brutalnie dosięgam jego ust. Wiję się pod nim i próbuję sprowokować go do działania. On zdaje się dobrze wiedzieć, że mogę coś takiego zrobić, bo bez problemu odwraca mnie bokiem i przytrzymuje moje ramiona próbujące do objąć. Czuję jego rozgrzaną dla odmiany klatkę piersiową na moich plecach, jego ramię mnie przytrzymuje. Wilczyca warczy gdzieś we mnie odtrącona i sprawia, że moje ciało wygina się, chcąc, żeby trzymał mnie mocniej i jakby bliżej siebie. Nikt nie wspominał, że tak będzie. Nikt nigdy nie nazywał tych uczuć. Wiedziałam, że pojawi się wściekłość. Ale nikt mnie nie uprzedził, że będę chciała dokopać Rinowi, nikt nie mówił, że kiedy on dokopie mi, będę chciała tylko, żeby trzymał mnie mocniej. Że to będzie mnie tak uruchamiało.
Trzymałam moją wilczycę na smyczy, ale dzisiaj to ona zamknęła mnie w klatce, pozwoliła patrzeć swoimi oczami i czuć, ale to ona trzymał ster. Zdradziła mnie, zdradziłyśmy się obie. To był ciężko dzień. Nie mogłam spać i czułam, że chłopak, może powinnam powiedzieć wilkołak, mężczyzna, nie śpi. Rin zamierzał czuwać, czuwać nade mną, bo okazałam się nie dość silna. Okazałam się nieprzewidywalnym potworem, na którego trzeba uważać, bo nigdy nie wiesz, czy się na Ciebie nie rzuci i co będzie chciał zrobić, bo w obecnej sytuacji, rzucić się nabiera znaczeń, o których dawniej nawet bym nie pomyślała. Wciąż czułam się jak widz, jakbym siedziała z przodu i widziała nadjeżdżającą ciężarówkę, ale nie trzymała kierownicy.
- Nie pozwól mi tego zrobić. Wyszeptałam cicho, z bezsilności i cierpienia.


Nigdy nie przypuszczałem, że znajdę kogoś kto będzie tylko mój. Kogoś kto będzie dla mnie oddychał, należał do mnie. Ciałem i duszą, jeśli na tym polega moje przywiązanie do niej, jako alfy do alfy to niczego więcej nie mogę chcieć. I nawet jeśli będzie ciężko i jeśli trochę się pogubi, to wciąż jest moja. Należy do mnie i nic tego nie zmieni. Jeśli będę musiał ja zranić, jeśli nawet będę musiał przez to cierpieć, jak jeszcze nigdy, tego nie da się zerwać, to niezniszczalna nić. Nigdy nie przypuszczałem, że znajdę kogoś, kto będzie tylko mój. Nawet jeśli przekraczasz granicę, nawet jeśli przez chwilę nie jesteś kimś innym, zawsze do mnie wracasz. Nawet jeśli Cie nie rozumiem, i wydaje mi się, że mam dość, zawszę do mnie wracasz. A powroty po rozstaniu są tak słodkie jak nigdy przedtem. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i jeśli mam otrzymać to idealne uczucie, tę idealną mieszankę ciebie i mnie, to jasnym wydaje mi się, że muszę zapłacić. A załamania będą bardziej bolesne niż wszystko inne. Głupim byłby gdybym nie oczekiwał zapłaty, gdybym nie myślał o karze. O tym jak silny i bezsilny czułem się trzymając Cię w ramionach, po raz pierwszy to nie było słodkie uniesienie, a coś surowego i brutalnie czystego. Układ między alfą a alfą, między samcem i samicą. Uprzedzali mnie, że tak może być, że mam być silny. Nikt jednak nie mógł mnie przygotować na gwałtowność tych uczuć. Myślałem, że Ele nie będę musiał tego robić, bo jest inna. Naiwnie sądziłem, że będzie łatwiej, ale dostałem swoją nauczkę. Powinienem być bardziej pokornym, bo to co się stało, ta dusząca mieszanka agresji i miłości. Uruchamiała mnie jak jeszcze nikt przed nią i pozwalała mi spadać w dół, na samo dno, żeby potem wznieść mnie na sam szczyt. 

Nie spałam, ale z odrętwienia wybudziło mnie pragnienie i głód. Wilczy. Zerwałam się z łóżka i dopadłam kubek z zimną herbatą.
Rin musiał wiedzieć, że tak będzie. Wypijam płyn jednym potężnym haustem i rzucam się na jedzenie. Smak mięsa na moim języku jest jak ambrozja. Czuję się jakbym nigdy nic nie jadła i spędził tydzień na pustyni. Gdy nasycam swój głód i pragnienie, w końcu jestem w stanie spojrzeć na Alfę, nie śpi, patrzy tylko, obserwując każdy mój ruch. Nie jest zaskoczony, jakby przewidywał każdy mój ruch, zanim go wykonam. Powinnam się wstydzić i czuję wstyd palący gdzieś z tyłu mojej czaszki, ale on nie patrzy z przyganą lub rozczarowaniem. Wracam do łóżka, a on przykrywa mnie ciężko kołdrą. Boję się go dotknąć, żeby nie pomyślał, że znów, chcę się na niego rzucić. Łzy spływają z moich oczu i jestem zmęczona, nie normalnie zmęczona, a wykończona i łzy w tym nie pomagają. Rin przysuwa mnie do siebie i zaczynam otwarcie beczeć w jego klatkę piersiowa  a on nie mówi nic, tylko cicho mruczy uspokajająco. Zasypiam, nawet przez sen czując ból głowy.



Jestem ciekawa waszych opinii na temat tego rozdziału. Jest trochę chaotyczny, ale piszę go w środku nocy. Spodziewaliście się tego po bohaterach? Jesteście zadowoleni z obrotu spraw? Co o nich sądzicie w świetle ostatnich wydarzeń?
 

10 komentarzy:

  1. Ja sądze tak jak juz pisałam że maja jakby głebsze uczucia i nie nie spodziewałam się tego ale z obrotu spraw sie cieszę ;* - mika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że nie podejrzewałam, że te postaci tak się rozwiną teraz idę na spontan. Pierwszy raz od dawna jestem zadowolona z rozdziału Ele-Rin.

      Usuń
  2. cudne ;) ja o opowiadaniu sądze że jest coraz lepsze ;* - wiki

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne a z bohaterami jest coraz lepiej - madzia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co myślicie teraz o Tarpei? Czy Ele słusznie nazywa ją suką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myśle że jakby poznałą ją lepiej zmieniła by zdanie o niej ;) - mika

      Usuń
    2. Ja mysle że nie poprostu Tarpei udaje taka twardo i mysle ze ona ja tak nazywa ale gdyby ja bardziej poznała jej opinia zmieniła by sie - wiki

      Usuń
    3. Ja myślę że Tarpei zmienia się na lepsze - madzia

      Usuń