Przebudzenie
Nad ranem obudził mnie Rin wstający z łóżka. Najpierw trochę się wiercił dopiero potem podniósł się leniwie do pozycji siedzącej. Przez zmrużone oczy widziałam fragment jego pleców. Starał się być cicho, gdy podnosił się z łóżka i szukał koszulki na podłodze. Nie chciał zapalać światła, więc widziałam go trochę jak ducha w ciemnościach, on z pewnością widział mnie dokładnie jak za dnia, dzięki wilczym zmysłom. W pewnym momencie odwrócił się w moją stronę i zobaczył otwarte oczy.
- Nie chciałem Cię obudzić. Szepnął przez długość pokoju.
Uśmiechnęłam się zaspanym uśmiechem i poprawiłam poduszkę, czułam się dziwnie z tym, że go nie będzie.
- Będę tęskniła.
Uśmiech rozjaśnił jego twarz, widziałam doskonale jak bardzo się ucieszył, gdy się zbliżył.
- Spróbuj jeszcze zasnąć, jest bardzo wcześnie. Powiedział uspakajającym szeptem i dokładnie nakrył mnie pościelą, nim złożył na moim czole delikatny pocałunek. - Postaram się dzwonić, ale nic nie obiecuję. Dodał jeszcze i po cichu wyszedł z pokoju. Zastanawiałam się, czy obudziłby mnie, żeby się pożegnać. Pewnie nie, nie chciałby mnie budzić.
Dobrze mi zrobi przerwa od absorbującej obecności alfy i zamierzam wszystko dokładnie przemyśleć. Może spotkam się z Madeą, nie mogę powiedzieć, że za nią tęsknie, ale może należą jej się wyjaśnienia. Założę, się, że nie natknę się na Ceina, sfora przecież go przepędziła. Mogłabym odzyskać więcej moich rzeczy, albo nawet wrócić do domu. Na chłodno, gdy emocję już opadły ta wizja nie wydaje mi się tak kolorowa. Boję się, to wszystko. Ciotka raz już sprzedała mnie Ceinowi, czego jeszcze mogłaby spróbować? Łatwiej było mi myśleć, gdy Rina nie było w pobliżu, jego obecność mnie rozpraszała. Rin jest ode mnie starszy o dwa lata i na pewno dojrzalszy, nie rozumie moich lęków. To takie złote dziecko, jest przystojny i mądry, jest doskonałą alfą jest odpowiedzialny nie powinien być z kimś takim jak ja. Niepozbieranym i trudnym, niedojrzałym i stwarzającym problemy, nieatrakcyjnym. Mogę wymyślać wymówki, ale powód mojego strachu był tak na prawdę inny. Wciąż przed oczami mam swoje zachowanie po tym jak straciłam kontrole, ja niemal pchałam mu się w ramiona. Co jeśli to się powtórzy? Co jeśli Rin oczekuję czegoś ode mnie i tylko ja nie zdaję sobie z tego sprawy? Jest zbyt dobry by powiedzieć mi coś wprost, a ja jestem zbyt głupia by czytać między wierszami. Czy on chcę, czy ja chcę? Nie wiem, nie wiem nic, może powinnam wrócić do Madei. Zamknęłam oczy i spróbowałam zasnąć, jednak teraz łóżko wydawało mi się puste i zimne. Na na zewnątrz pada deszcz. Po kilkunastu minutach drzwi zaskrzypiały lekko i ukazał się w nich Alfa.
- Będę już jechał, zastanów się nad wszystkim nad czym musisz. Powiedział pogodnie, choć może był trochę napięty.
- Ty też. Odszepnęłam i posłałam mu nikły uśmiech.
- Ja nie muszę, wiem że Cię kocham. Rzucił lekko przez drzwi, uraczył mnie uśmiechem i zniknął.
Czy on myśli, że ja go nie kocham? O matko a jeśli on z całego mojego lamentu wyniósł to, że mi nie zależy? Szybko wyskoczyłam z łóżka i rzuciłam się do drzwi. Wypadłam na deszcz, bez butów i płaszcza biegnąc szaleńczo, żeby zdążyć. Wpadłam w zaskoczone ramiona Alfy, instynktownie mnie objął podnosząc z ziemi. Deszcz lał się na nas strumieniami.
- Co się stało? Zapytał śmiejąc się i próbując przekrzyczeć deszcz.
- Też Cię kocham! Krzyknęłam i pocałowałam go szybko mimo padającego na nas deszczu. Jego usta smakowały trochę deszczówką, ale i tak były pyszne.
- Teraz wcale nie chcę jechać. Poskarżył się, ale nie wypuścił mnie z ramion, a odniósł pod zadaszony ganek. - Będę się bardzo śpieszył. Zawołał i zniknął w samochodzie. Trzęsłam się z zimna na drewnianej podłodze, ale nie chciałam wejść po pustego domu, czekałam aż jego ciemny samochód zniknie za horyzontem. Tego samego dnia wieczorem otrzymałam dziwny telefon, telefon, który pozwolił mi podjąć ważne decyzję. Rozmówca niemal zdecydował za mnie.
Stałam pod drzwiami miejsca, które od lat nazywałam domem i nie mogłam się zdecydować czy wejść. Powinnam, ale nie chcę to jasne. Długo trzymałam dłoń na klamce nim zdecydowałam się ją nacisnąć. Nie ustąpiła, stałam całkiem morka od uderzającego z dużą częstotliwością deszczu. Wyjęłam z kieszeni klucz i przekręciłam go w zamku. Jak zawszę musiała lekko unieść, ciężkie drzwi. Wewnątrz pachniało perfumami Madei i starym mięsem, nieodłączny zapach mojego dzieciństwa. Weszłam po skrzypiących schodach na piętro i skierowałam się do swojego pokoju, drzwi jak nigdy były otwarte. Otworzyłam drzwi starej szary i z ulgą dotknęłam swoich ulubionych rzeczy, delikatnych sukienek i kurtek. Patrzyłam też na ulubione buty, których jakimś dziwnym trafem nie wzięła Lukrecja. Wyjęłam z pod łóżka, ciężką walizkę i otworzyłam ją, rozkładając górną klapę i podeszłam do staromodnej komody stojącej pod oknem. Górna, mniejsza szuflada zawierała moją bieliznę, skarpetki i paski, tych ostatnich nie miałam wiele. Spakowałam prawię wszystko, przy okazji pakowania wyrzuciłam kilka przetartych skarpetek i staników, których raczej już nie założę, bo powychodziły z nich druty, albo są brzydkie. Sięgnęłam do dużej szuflady na dole i z ulgą powitałam swoje dżinsy, swetry i bluzy. Nie mogłam spakować wszystkiego, nie zmieściłoby się w walizce. Wybrałam kilka par ulubionych, wąskich spodni i szortów. Ukochaną, miłą w dotyku piżamę z Hello Kitty, w którą prawdopodobnie będę się wstydziła wbić, przy sforze, czy Rinie. Zabrałam trochę za dużych swetrów, które tak lubię i trochę bluzek. Zabrałam swoje dwa stroje kąpielowe i zajęłam się bardziej osobistymi rzeczami. Zebrałam ze ścian co ważniejsze rysunki i włożyłam do teczki. Wsunęłam na nos stare okulary, zerówki, które miały zbyt duże oprawki, Rin nie wiedział o ich istnieniu. Zabrałam włochaty, zielony pamiętnik, który pisałam w gimnazjum. Zabrałam moje rzeczy z łazienki, te o których nie mogła wiedzieć Lukrecja. Nowiutki depilator i suszarkę do włosów, odżywkę, schowaną na górnej półce i kosmetyczkę z moimi kremami i peelingami, bardzo za nią tęskniłam. Walizka nie pomieściła nic więcej, więc zgarnęłam jeszcze sportową torbę z szafy, umieściłam w niej dżinsową kurtkę i kilka ulubionych sukienek. Z uśmiechem pakowałam ukochane książki, nie wszystkie mogłam wziąć. Drżącymi palcami otwierałam szkatułkę pełną srebra. Przejechałam palcem po zawartości i poczułam pieczenie. To był ból i jednocześnie ulga. Wzięłam odżywczy wdech. Jakby mnie ostrzegając, zadzwonił telefon w mojej kieszeni, odblokowałam telefon i z przestrachem spojrzałam na imię na wyświetlaczu. To musi być jakaś telepatia.
~Rin~
Poćwicz, nie myśl, że odpuszczamy sobie trening ;) Mam nadzieję, że nie robisz głupot.
Postaram się zadzwonić wieczorem.
Zamknęłam szkatułkę i zapakowałam ją w całości do torby, nie pozostało mi nic jak się pożegnać. W przypływie dobrej woli i obowiązku zdjęłam szkic ze ściany i złapałam czarny marker z biurka.
" Zabrałam swoje rzeczy. Nie wracam, jestem ze sforą. Jestem bezpieczna i szczęśliwa.
Przykro mi." Po namyślę kreśliłam ostatnie zdanie i dopisałam kilka słów. Nie było mi przykro, nie miałam zamiaru kłamać.
"Zabrałam swoje rzeczy. Nie wracam, jestem ze sforą. Jestem bezpieczna i szczęśliwa.
Tyle byłam jej winna i jeśli Bóg pozwoli, nie chcę jej już więcej widzieć. Zamykał jeden rozdział w moich życie, otwieram następny, lepszy z lepszymi ludźmi. Czy powiedzenie ludzie, to przypadkiem nie lekkie nadużycie Przewiesiłam torbę przez ramię i chwyciłam walizkę, wszystko było cholernie ciężkie. Gdybym była człowiekiem, pewnie nie dałabym rady wszystkiego nieść. Jednak nie byłam człowiekiem, nie byłam też wilkiem. Naprawdę nie wiem kim byłam. Deszcz jeszcze się nasilił, gdy brnęłam przez błoto, ledwo dając radę podnieść walizkę. To stara waliza, należała jeszcze do rodziców, była ciężka, nawet gdy nie było w niej moich rzeczy. Deszcz zalewał mi widok, więc musiałam iść pochylona. Książki w torbie obijały mi sie o bok i wbijały kantami w ciało. Dobrze, że nie lubię twardych okładek. Nie wiem jakim cudem dotarłam do domu Rina, paliło się w nim światło. Gdy przekroczyłam próg domu, Tain rozmawiał przez telefon.
- Dobra właśnie przyszła. Wiem. Powiedział i skończył rozmowę, naiwnie sądząc, że nie słyszę jego szeptu.
- Kazał Ci mnie pilnować. Powiedziałam gorzko stawiając torby na ziemie.
Jeśli przemokły i wszystkie moje rzeczy są zniszczone będę załamana. Powinnam przynajmniej opakować książki w foliówki, nie pomyślałam o tym.
- Nie kazał, po prostu się martwił. Ja sie martwiłem. Powiedział tonem dziecko złapanego na gorącym uczynku. Jego umięśnione ramie uniosło sie i potarł dłonią kark.
- Dlaczego najpierw nie zadzwoniłeś do mnie? Czułam się coraz bardziej wściekła.
Pilnują mnie jak małego dziecka. Rin dał mi czas na przemyślenie sprawy, ale zostawił kumpla, żeby pilnował, czy podejmuje właściwą decyzję.
Wzrosła temperatura mojego ciała, czułam, że nie wiele brakuję mi do wybuchu.
- Wyjdź. Zakomenderowałam, choć to nawet nie mój dom.
Nie chciałam, żeby był świadkiem mojego załamania.
- Ele pozwól mi wytłumaczyć. Zaczął chłopak i zrobił krok w moją stronę.
Miałam go za przyjaciela i zapomniałam, że jest przede wszystkim przyjacielem Rina, jego betą.
- Jestem twoją alfą, nie mam Rina a ja każę Ci wyjść! Ryknęłam jak rozjuszone zwierze i uderzyłam dłonią w blat szafki stojącej w przedpokoju.
Widziałam napięcie na twarzy Taina, widziałam jak jego mina się zmienia, jakby ktoś poraził go prądem o małym natężeniu. Byłam wściekła, ale nie wierzyłam, że potrafię użyć swojej wrodzonej alfy, nie wiedziałam, że ją mam. A nawet jeśli, nigdy nie zrobiłabym tego świadomie. To było jak atak, znów zostałam zepchnięta na siedzenie widza. Wilczyca we mnie ukazała kły i warknęła głośno. Tain cofnął się o krok i szybko minął mnie wychodząc z domu. Walczyłam, żeby odzyskać kontrolę, niska temperatura mojego ciała okazała się pomocna, już dawno odkryłam, że chłód koi moje nerwy. Wbiegłam w ubraniu pod prysznic. Zimna woda odpijała się ode mnie, zimniejsza od deszczu. Nerwy zwolniły i zaczęłam się trząść. Zdjęłam ubranie i wrzuciłam je do pralki, i tak trzeba było zrobić pranie. Rzuciłam się w wir pracy: szorowałam i polerowałam. Wysprzątałam cały dom, pilnując jednak, aby nie grzebać w rzeczach Rina. Nie, żeby mnie nie korciło. Wciąż czułam się jednak jakbym wypiła kilka napojów energetycznych. Zaczęłam ćwiczyć. Jak głupia robiłam brzuszki i skłony, próbowałam się podciągać na drążku w drzwiach do pokoju Rina. Nie jestem fanem sportu, ale mój Alfa powiedział kiedyś, że wysiłek fizyczny tamuję agresję, która jest w nim. W końcu opadłam bez sił na łóżko. Na dworze już dawno było ciemno, lepiłam się od poty, więc wzięłam prysznic. Wciąż nie chciało mi się spać i czułam się dziwnie, sama w domu Rina. Miałam tu teraz mieszkać, więc może powinnam powiedzieć, w naszym domu? Musiałam włączyć radio, bo cisza i dźwięki wydawane przez dom, brzmiały dziwnie w moich uszach. Na kolację i obiad zrobiłam sobie sałatkę. Dużo sałatki. Siedząc na kanapie z widelcem w ręku, zastanawiałam się nad wszystkim i niczym. Chyba będę musiała znaleźć jakąś pracę dorywczą, żeby dorzucić się do czynszu i kupić czasem coś do jedzenia. Rin nie pracuję, ale wydaje się mieć dużo kasy, pewnie od rodziców. Madea raczej mnie nie przyjmie a miast jest niewielkie. Założę się, że Rin będzie miał coś przeciwko, ale ja nie zamierzam być niczyją utrzymanką, muszę być niezależna. Z oszczędności zostało mi coś koło dwóch tysięcy, do końca lata powinna wystarczyć. Bardzo dobrze, że pracowałam u Madei i nie byłam zbyt rozrzutna, bo zostałabym z niczym. Zadzwonił telefon i przypomniałam sobie, że Rin miał zadzwonić. Odebrałam natychmiast.
- Nie obudziłem Cię? Dopiero teraz mogłem liczyć na chwilę prywatności. Jego głos był ciepły jak zwykle i sprawił, że chciałam by tu był, ale nie zapomniałam o jego szpiegu. Jakbym mogła.
- Nie obudziłeś mnie. Odezwałam się oschle.
- Jak Ci minął dzień? Zapytał niewinnie, chyba jednak nie wiedział, że ja wiem.
- Chyba wiesz to tak samo dobrze jak ja.
- Wiem, ale chciałbym usłyszeć to od Ciebie. Zachował zimną krew, ale jego głos nie brzmiał już tak czule.
Nie miałam dla niego odpowiedzi, więc przez chwilę słychać było tylko nasze oddechy.
- Zrobiłam coś bardzo złego. Wypaliłam szybko, chcąc przerwać ciszę.
- Jak zepsułaś Play'a nie wracam. Powiedział powoli, pewni chcąc rozładować atmosferę. Zaśmiałam się.
Boże co ja robię. W jednej chwili jestem wściekła, w drugiej próbuje odnaleźć swoje poczucie humoru, a w drugiej wzdycham, bo chciałabym, żeby tu był. Chciałabym powiedzieć mu, że dziś zrobiłam coś bardzo złego.
- Straciłam kontrolę i na warczałam na Taina.
- I? Zapytał prawdopodobnie wiedząc już wszystko z opowieści kumpla.
- Wyrzuciłam go z domu. Wyrzuciłam z siebie. - Byłam bardzo nieuprzejma. Dokończyłam sarkastycznie, chcąc żeby załapał.
- Pokazałaś pazurki, jestem z ciebie dumny. Odezwał sie w końcu i mogę przysiąc, że w jego głosie słychać było autentyczną dumę. On jest chory.
- Przestań. Jęknęłam padając płasko na kanapę.
- Muszę już kończyć, kocham Cię.
- Będziesz mi musiał wszystko wyjaśnić Rin. Odezwałam się poważniejszym głosem.
- Ta, domyślam się. W jego głosie czułam zmęczenie i humor.
Był w domu i czuł się tam dobrze.
- Czekam. Powiedział jeszcze po kilku sekundach ciszy.
- Na co? Zapytałam lekko zdezorientowana.
- Ja mówię: kocham Cię, ty odpowiadasz: Ja Ciebie też kocha,to tak działa. Wytłumaczył mi zaśmiewając się cicho.
- ach tak? Ja Ciebie też!
Rozłączyłam się wciąż lekko śmiejąc się z zażenowaniem.
Dopiero po zjedzeniu i pozmywaniu rozpakowuję swoje rzeczy. Nic nie jest mokre, ale kasetka z biżuterią się otworzyła i muszę wywracać wszystko do góry nogami, żeby zlokalizować wszystkie pierścionki, wisiorki i bransoletki. Nie czuję wyrzutów sumienia gdy zakładam bransoletkę na kostkę i kładę się do łóżka. Czuję się dobrze mimo bólu w nodze, czuje trochę bardziej jak ja.
No długo musiałyście czekać na ten rozdział, mam nadzieję że się nie rozczarujecie. Pozdr. EleRin ;)
swietne i widzisz udało ci sie wczuć
OdpowiedzUsuńTrochę masz rację ;)
UsuńI przypominam podpisujemy sie anonimki <3
Cudne masz talent ;)
OdpowiedzUsuńfajne ;DD
OdpowiedzUsuńSuper - wiki
OdpowiedzUsuńSuper ;DD - magda
OdpowiedzUsuńMogę liczyć na jakieś uzasadnione opinie? ;)
OdpowiedzUsuńczuje ze się w to wczułaś dlatego że nie jest to już smutne tak jak poprzednio
UsuńCoś w tym jest ;)
Usuń