środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 13

Ocena jeszcze nie wyszła, ale dziewczyna ma naprawdę dużo pisania, więc zdecydowałam się, wklepać wam rozdział, bo to może jeszcze potrwać. 




Rozdział 13
Street Art. 



D
zisiaj sobota. Lubicie soboty? Ja ich nienawidzę. Będzie się bił, wiem, że będzie. A ja nic nie będę mogła zrobić, żeby to powstrzymać, żeby to odwlec. Mobil na moich kolanach trochę pali, wiem, że mogłabym zadzwonić, wiem, że odebrałby. Mogłabym też napisać, krótką wiadomość, wiem, że by odpisał. Kolejne godziny mijają mi na patrzeniu w telefon. To by oznaczało kapitulację, niby przegrana, ale nie będzie więcej ofiar. Powiedział, że mnie potrzebuje. Naiwniak ze mnie, myślę jak te wszystkie tępe lale, że on się zmieni, że mnie kocha. Nie kocha to zbyt duże słowo, potrzebuję? Dlaczego właściwie jeszcze ze mną jest? Dlaczego mnie nie zostawił?
- Kochanie pójdziesz po kawę dla mnie? Pyta Fre, jest rozczochrana i lekko skacowana bo do późna wczoraj balowała. Miała mi trochę za złe, że szybko się zmyłam i zostawiłam ją tam. - Jasne. Mówię wyrwana z zamyślenia i wstaję z łóżka.
Jestem na nogach już od świtu. Ubrana i gotowa, na wszystko co się może dzisiaj stać.
Zabieram mobil i lekko trzaskam drzwiami. Chyba też przyda mi się trochę kawy. Mimo, że jest już po drugiej, nic nie jadłam. Nie mogę, boję się i przypuszczam, że jedzenie, które bym zjadła, wylądowałoby w kiblu. Boje się jak każdej soboty, gdy jest walka. Może mają rację, mówiąc, że jestem tylko małą dziewczynką, bo czuję jak się rozpadam. Nie wyobrażam sobie co czuję dziewczyna przeciwnika Ceina, on jeszcze nigdy nie przegrał. Musi być bardziej przerażona niż ja. A to nic prostego, bo bardzo się boję. Idę tak niezbyt szybko, a z zamyślenia wyrywa mnie krzyk dobiegający z boiska.
- Eleee! Krzyczy kilka głosów, obracam się w ich stronę i niezobowiązująco macham dłonią, nie mam zamiaru do nich podchodzić. Widzę tam Hana i kilku znajomych.
- Chodź do nas! Krzyczy Rudzielec, ale kręcę głową. - Nie mam czasu! Wrzeszczę i rozlega się chóralne "buuuu".
Przyśpieszam kroku i w niedługim czasie jestem już w ulubionej kawiarni Fre. Zamawiam jej Lette a sama biorę gorącą czekoladę. Smakuję jak płynne niebo. Gęsta i aromatyczna, a smaku słodka, ale nie zamulająca, czuje w niej ostre nutki. Bita śmietana na wierzchu jest tak gęsta, że nie mogę jej wypić. Zgarniam ją plastikowym mieszadełkiem w małych małych ilościach. Możesz myśleć co chcesz, ale taką czekoladę robią tylko w jednym miejscu. O dziwo nie jest mi niedobrze, nawet mnie nie mdli. Gdy wracam do domu, nie mam już prawie napoju w papierowym kubku. Wręczam naczynie z latte Frei i odpalam telewizor. Nudzę się, ale wewnątrz wciąż szarpie mnie strach.
Kilka godzin do wieczora mija mi jak w sen, wszystko jest źle, dopóki nie zaczynam zabawy z Freją.
- To będzie gorąca noc. Przekonuję mnie dziewczyna i polewa czerwone wino do dwóch szklanek, wszystkie kieliszki potłukłam.
Wino jest cierpkie, ale smakuję mi. Odkręcamy muzykę i na chwile zapominamy o wszystkim. Wcieramy balsam w ciało, używamy perfum. Tańczymy wypijając wino do końca i układamy włosy. Leżymy na łóżkach, machając nogami w górze. Fre wyciąga z torebki cienkie papierosy i odpala jednego.
- Ty nie palisz. Mówi ze zdziwieniem i zdegustowaniem.
- Popalam, wczoraj kupiłam pierwszą paczkę. Tłumaczy uśmiechając się.
Nagle dzwoni różowy mobil brzęczy pojedynczą wiadomością. Dziewczyna podnosi go do oczy, a po chwili biegnie do okna. Zaczyna tańczyć przed szybą i piszczeć.
- Spójrz, spójrz! Krzyczy do mnie i niemal brutalnie ciągnie w swoją stronę.
Wyglądam przez okno jest ciemno, świecą tylko nieliczne latarnie, ale mój wzrok kieruję się na dach jednego z budynków. Napis fluorescencyjną farbą błyszczy swoją zielenią "Przykro mi", jest napisane ogromnymi literami. Czuję rozciągający się na moich ustach uśmiech. Patrze na litery i natychmiast robię kilka zdjęć. To zostanie ze mną na zawsze.
Moją uwagę odwrócił blask flesza.
- Co ty robisz? Syknęłam na Freje trzymającą mobil przed moją twarzą.
- No co wysyłam mu twoją minę. Usprawiedliwiła się ze śmiechem i pokazała mi zdjęcie, które wysłała.
Wyglądam tak jak się czuję, na kompletnie urzeczoną. Musiał się bardzo postarać, namęczyć i zaangażować to znaczy dla mnie więcej niż zwykłe przepraszam.
- To strasznie słodkie! Wykrzyknęła Freja jeszcze raz i zniknęła w łazience. Przemieszcza się jak tornado z blond głową. W końcu atakuję mnie głód, więc sięgam po jedno z gotowych dań. Pałaszuję je i czekam aż, Freja zwolni łazienkę. W przypływie nagłych nerwów otwieram ostatnią butelkę wina jaką mamy w domu. Mama była by mną zdegustowana. Napełniał szklankę i szybko wypijam, na mój widok Freja zaśmiewa się głośno i dobitnie.
- Chyba sprowadzam Cię na złą drogę. Śmieję się i zabawnie klepie mnie po głowie.
- Denerwuję się. Przyznaję skruszona.
- Zadzwoń do niego.
Serce wali mi jak młotem, zadzwonić? Powinnam? Moje rozterki ukrócił sms.
~Cein~
Życz mi powodzenia Niunia.


Serce waliło mi jak młotem, gdy odpisywałam.
~ja~
Uważaj na siebie.

Nie odpisał mi więcej, czułam, że ten dzień będzie przełomowy.

Chłopak stał przed jednym ze swoich przyjaciół i pozwalał  by ten oplatał jego kostki specjalnym bandażem  Trochę to trwało, ale efekt był tego wart. Połamane palce w jego zawodzie to niepłatny urlop na dłuższy czas. Miał sporo oszczędności i nie wylądowałby na ulicy, ale pojedynki były jego życiem.  Nie  czuł strachu przed walką, czuł podekscytowanie. Noga drgała mu rytmicznie i nie mógł już wytrzymać w bezruchu, odczuł ulgę, gdy jego dłonie były już bezpiecznie i mógł zacząć rozgrzewkę. Słyszał ludzi wewnątrz hali, ich krzyki i śmiechy. Słyszał jak podejmują zakłady, miał nadzieje, że stawiają na niego. Był pewny swojego zwycięstwa i nie chciał by wielu z tych ludzi zostało bankrutami. W słuchawkach bezprzewodowych w jego uszach huczał uliczny rap, pełen wulgaryzmów i brutalności, w ten sposób nastrajał się do czekającej go walki. Han trzymał przed nim worek, a on zadawał ciosy, nie wkładał w to wiele siły, stawiał na trafność. Celował wyobrażając sobie przeciwnika.  Brał krótkie, zdecydowane oddechy i nastrajał się, starał nie myśleć o niczym innym i udawało mu się to.  Gdy na kilka godzin przed walką pogodził się z dziewczyną, ciężar spadł z jego ramion, chciał mieć ją po swojej stronie.  Chciał, żeby była na trybunach i  mogła go oglądać i nie chodziło tylko o sposób aby jej zaimponować, chciał czuć,  że jest tam z nim. Nie rozumiał jej awersji do walk, dla niego to było coś wielkiego. Nie tylko sport czy praca, to była jego pasja i sposób na życie.  Pamiętał co w dużej mierze sprawiło, że Ele nienawidziła walk, to była ta sama rzecz, która sprawiła, że dziewczyna chciała od niego odejść.  Stanął na ringu z jakimś osiemnastoletnim chłopakiem, to nie był jego wybór, tamten wyzwał go na pojedynek, nie miał wyboru. Dopiero po czasie okazało się, że jego przeciwnik miał tylko jedną nerkę  Cein nie wiedział co kierowało jego przeciwnikiem, to był głupi wybór.  Chłopak skończył na OIOM'ie, no cóż stało się.  Mógł nie walczyć, nikt go do tego nie zmuszał- myślał Cein. Nie czuł wyrzutów sumienia, nie było mu nawet przykro, ulica to niebezpieczne miejsce, jeśli nie znasz jej zasad, prędzej czy później wylądujesz na glebie.  Tylko od Ciebie zależy jak mocno będzie bolało.  Han poklepał Ceina po ramieniu, więc wojownik zdjął słuchawki. 
- Czas na show. Oznajmił rudzielec i wymienili się krótkie, męskie uściski. 
Han inaczej odbierał walkę, dla niego to był sport i był dobry w tej dziedzinie, jednak nie tak dobry jak Cein. Nikt nie był tak dobry i Cein dobrze o tym wiedział. Z czegoś wzięła się jego arogancja i pogarda dla wszystkich słabych ludzi.  Jego matka była słaba, pozwalała by jej mąż katował ją i dzieci, była  na tyle słaba, że nie radziła sobie z życiem. Była tak słaba, że nie potrafiła rzucić narkotyków nawet w ciąży, nawet dla dzieci. Oddała najmłodsze dziecko, oddała go, bo była zbyt słaba. Słabość budziła w Ceinie odrazę i pogardę, do chwili gdy spotkał na swojej drodze Elesmerę.  Dziewczyna była słabością, słodką i niewinną. Wystarczyło na nią spojrzeć jak nieświadomie spuszczała wzrok i garbiła plecy, jak kurczyła się w sobie na dźwięk podniesionego głosu.  Nie dawał jej na początku znajomości wielu szans, podejrzewał, że ktoś ja wykorzysta i dziewczynka stanie się jedną z tych pustych lal, bez wyrazu twarzy stojących na rogach ulic. Grzejących się w świetle latarni, jednak nie miał racji. Nie mógł się bardziej mylić. Słabość Elesmery była jej siłą, budziła chęć pomocy nawet u nieznajomych, tak jak on budził strach i agresję. ludzie chcieli się nią zaopiekować, chronić ją. Do tego była zawzięta, nic nie stało jej na drodze jeśli czegoś bardzo chciała. Teraz gdy miała Ceina, miała jeszcze jedną broń, chłopak spełnił by każdą jej prośbę, był na każde jej skinienie, chociaż ona nie miała o tym pojęcia, zrobiłby dla niej wszystko. Wyszedł z małej szatni na jasno oświetlony ring. Widowni była ciemna, ale widział oczy patrzących na niego ludzi. Młodych, gniewnych osobników oczekujących rozlewu krwi i dobrego pokazu. Stary magazyn był duży i niemal cały zapełniony, tylko ring był oświetlony i umiejscowiony na niedużym, prowizorycznym podeście. Jego przeciwnik już tam był, uśmiechał się wężowatym uśmiechem i zaciskał pięści. Przed wejściem na matę, Cein zrzucił z siebie koszulkę, zostając tylko w krótkich spodenkach i butach. Wszedł w krąg światła i skupił się na przeciwniku, podczas gdy sędzia rozgrzewał tłum. Stali obok siebie twarzą w twarz, próbując onieśmielić przeciwnika, a nawet go przestraszyć. Facet naprzeciw niego oblizał usta, a jego wargi uniosły się lekko. 
- Słyszałem, że twoja dziewczyna okazała się dziwką, chciałbym powiedzieć, że mi przykro.
Dawno zamknięta szufladka w głowie Cein otworzyła się oślepiając go na moment. Rzucił się na zdziwionego mężczyznę, nie czekając na znak rozpoczynający walkę. Jego pięści odnalazły twarz przeciwnika i natarły na nią z niespotykaną siłą, nie liczyła się już celność, czy taktyka, w tamtej chwili, pragnął nie tylko śmierci tego mężczyzny. Chciał sam go zabić, chciał zrobić to własnoręcznie i gołymi rękoma. Upadli na ziemie, a na twarz odważnego mężczyzny spadał grad ciosów. Kolano przeciwnika Cein uderzyło w jego brzuch i posłało go w róg ringu. Tłum ryczał ogłuszająco przywołując imiona walczących. Lała się krew, byli wniebowzięci. Cein szybko się pozbierał wstając, ale było już za późno, silny cios zatrzymał się na jego żebrach, sprawiając, że jęknął. Uchylił się przed następnych ciosem i wymierzył potężne kopnięcie, jego przeciwnik upadł na deski jęcząc z bólu. Kolejne kopnięcie zaatakowało bok leżącego, Cein się nie hamował. Jego pięści jak grad spadały na ciało mężczyzny, których zaprzestał jęków, tracąc przytomność. Wściekłość Cein nie pozwalał mu przestać, to nie była zwykła złość, młody wojownik wpadł w objęcia furii. Dwóch jego przyjaciół odciągało go od nieprzytomnego mężczyzny. Sekundant ogłosił jego zwycięstwo, a tłum oglądających widowisko ludzi zaczął krzyczeć, jeszcze głośniej. Jego imię odbijało się od sali napędzane setkami głosów i wypowiadane przez setki ust. Lekko oszołomiony zszedł z ringu w asyście Hana i Lokiego. Jego dłonie okryte białymi bandażami były we krwi, a ból w boku sprawił, że zaklął. Bolało, gdy Loki zdejmował pasy materiału z jego rąk.
- Co Ci odbiło? Zapytał Han stojący pod ścianą z założonymi rękoma.
- Wkurwił mnie. Odparł Cein beznamiętnie, nie ciężko było go zdenerwować, to fakt.
Han westchnął nie odpowiadając, jedno z jego umiejętności była świadomość, kiedy powinien odpuścić, a kiedy drążyć. W tej chwili instynkt podpowiadał mu to pierwsze.
- Chodź zawiozę Cie do domu. Powiedział tylko i skinął głową na Lokiego. - Lecisz na balet dziś wieczorem? Zapytał chłopaka i wdali się w niezobowiązującą rozmowę w drodze do domu Ceina. 


W głośnikach leciało "White Trash Party" Eminema, ponadczasowy hit. Ele rozejrzała się po gigantycznej sali. Tłum spoconych ciał bujał się w rytm piosenki, dziewczyny ocierały się o chłopaków i prowokująco kręciły biodrami. Dużo par obmacywało się w tańcu, jeszcze więcej prawię kochało na kanapach należących do lóż, lub opierając o ściany. Grupka mężczyzn paliła zioło w kręgu przy jednej ze ścian. Kilka dziewczyn kupowało tabletki od dilera. Zapach alkoholu mieszał się z dymem papierosowym i trawką. Ele czuła się bezpiecznie w otoczeniu Frei, Tarpei i kilku innych dziewczyn. Freja ciągnęła je w stronę odosobnionych lóż, szukając wzrokiem swojego chłopaka. Ubrała nową sukienkę i chciała zobaczyć jego wzrok na swoim ciele.
- Znajdę was potem. Krzyknęła Elesmera do ucha blondynki puszczając jej rękę. Chciała tańczyć, puki Dj puszczał stare przeboje. Tańczyła nieśmiało wirując w rytm ciężkiego basu, dopóki nie poczuła ramion oplatających ją od strony pleców. Obróciła się przestraszona, by zobaczyć leniwy uśmiech Ceina. Pozwoliła by decydował o jej ruchach. Jego ręce na jej biodrach poruszały się rytmicznie, jego dotyk był nęcący. Po kilku piosenkach pełnych czułych gestów i delikatnych pocałunków złożonych na jej policzku i szyi, Cein pociągnął ją przez tłum. Na ułożonych w półkole kanapach bawili się ich przyjaciele. Cein z rozmysłem wybrał miejsce obok Hana i Fre, pogrążonych w cichej rozmowie. 

- Napijesz się czegoś? Zapytał dziewczynę.
Kiwnęła potakująco głową i uśmiechnęła się delikatnie.
- Fre? Zapytał jeszcze raz chłopak.
- Um..  Jasne.
Chłopak zniknął w tłumie, a Elesmera poczuła ciepło na policzkach. Szybko odczepiła mobil, dotychczas przypięty do jej nadgarstka, i odpaliła znaną stronę internetową. Wpisała hasło i zerknęła na wynik walki. " Łatwe zwycięstwo, niepokonanego Ceina" głosił tytuł i jednocześnie link. Nie miała czasu odpalać filmiku z walki, ani nawet galerii. Twarz Ceina nie była nawet lekko poturbowana, a na stronie napisane było "łatwe zwycięstwo", poczuła ulgę. Niepokój doskwierający jej przez cały dzień, zniknął gdzieś i mogła odetchnąć pełną piersią. Tymczasem pojawił się Cein dzierżący w dłoni dwa kieliszki z czerwoną cieczą. Wręczył jeden Frei, drugi stawiając przed Ele. Blondynka umoczyła usta w płynie i zamruczała z zadowoleniem. - Czerwone wino, wiesz jak dogodzić kobiecie.
Han fuknął na nią żartobliwie i mruknął jej coś do ucha, dziewczyna momentalnie stała się czerwona. Żeby zawstydzić Freję, trzeba było czegoś więcej niż niewinna aluzja, więc Elesmera zachichotała głupkowato wyobrażając sobie co takiego mógł powiedzieć jej Rudowłosy.
- Dziękuję. Mruknęła  do Ceina i pociągnęła łyk wina.
Smakowało nawet lepiej niż te, które wypiła z przyjaciółką w domu, by rozładować napięcie. Cein siedział bardzo blisko niej, a jego dłoń spokojnie przemierzała długość jej uda, ciasno opakowanego w sztywny materiał spodni. Wtuliła się bardziej w objęcia Ceina pozwalając by posadził ją na swoich kolanach. Jego dłoń delikatnie przeczesała jej włosy.
- Tęskniłam za tobą. Wyszeptała do jego ucha w przypływie odwagi, spowodowanej alkoholem.
Chłopak uśmiechnął się z zamyśleniem i dotknął ustami jej skroni. Nie liczyła na wylewne słowa z jego strony, sam fakt, że przepraszał ją zakrawał na cud. Nie potrzebowała od niego zapewnień miłości i przywiązania, to co dawał jej teraz wystarczyło.
Cein toczył rozmowy z Hanem i Lokim, ale większa część jego uwagi skupiała się na dziewczynie na jego kolanach. Gładził jej włosy i masował delikatnie ramiona. Powstrzymywał się od pocałowania jej w różowe od błyszczyku usta.
- Myślisz, że będzie latał, jak dodam Argimninę? Zapytał Loki przywołując myśli Ceina do rozmowy. Rozmawiali o motorach, Loki zamiast walczyć wolał się ścigać i był naprawdę dobry w tym co robił.
- Jak laska na DCB. Mruknął Cein i napił się płyny ze swojej szklanki. To nie było nic zawierającego alkohol, zwykła cola.
- Co to jest "DCB"? Zapytała dotychczas tylko przysłuchująca się rozmowie Elesmera.
Towarzystwo przy stoliku zaśmiało się lekko, tylko Ele mogła nie wiedzieć.
- To taki nowy narkotyk. Wyjaśnił jej cierpliwie Cein lekko szczypiąc skórę na jej boku, prze materiał cienkiej bluzki.- Bardzo popularny.
Loki poprawił się na krześle i odrzucił w tył kucyk swoich długich, brązowych włosów. - Dziewczyny szaleją na punkcie tego.
Oblizał wąskie usta i postawił łokcie na stole.
- Dlaczego? Drążył dziewczyna zaciekawiona.
Loki zdawał się czekać na to pytanie. - Sprawia, że strasznie tracisz na wadze, jak dieta cud. Do tego robią się po tym. Potarł ręką kark, czując się niezręcznie opowiadając takie rzeczy dziewczynie kumpla.- Bardzo nakręcone i mogą um... Bawić się cały czas, bardzo długo. Dokończył enigmatycznie, zakładając na ucho kosmyk prostych włosów, który wysunął się z upięcia.
- To znaczy? Domagała się odpowiedzi dziewczyna.
- Są napalone jak sam skurwysyn. Zawołał Han nie bawiąc się w owijanie w bawełnę.
To ostatecznie zamknęło usta dziewczynie. Cein zaśmiał się krótko.- A Lok tak się starał Cię nie zawstydzić. Skomentował tak, żeby tylko ona słyszała. Przez długi czas myślała nad słowami Lokiego, zastanawiając się, która z tańczących dziewczyn jest pod wpływem DCB.
- Idziemy zaszaleć? Zapytała Fre łapiąc jej przed ramię.
Ele była trochę śpiąca po wypiciu kolejnej lampki wina i była wdzięczna za te propozycję, nie chciała przecież zasnąć. Tańczyły chwilę, a gdy wracały spostrzegły dziewczynę tańczącą bardzo blisko ich stolika. Miała skórzaną miniówę i wiązane szpilki, jej gorsetowa-bluzka była lekko podwinięta. Gdy były już bardzo blisko, bardzo niezadowolone tym pokazem, nieznajoma dziewczyna wykonała odważniejszy ruch. Stanęła tyłem do stolika, przykucnęła i wstała, najpierw podnosząc tyłek, a później resztę ciała.
- Piętno dziwki! Krzyknął Han i uderzył pięściami w stół. Cała męska i żeńska część stolika zatrzęsła się od śmiechu.
Elesmera podeszła do swojego miejsca obok Ceina, starając się nie nadepnąć na niczyją nogę. Wijąca się dziewczyna nie odczuła żadnego zażenowania, kontynuując swój mały pokaz. Nad krawędzią jej spódniczki doskonale widoczny był czarny tribal. Nawet Ele wiedziała, że taki tatuaż nad tyłkiem nazywany był "Piętnem lub znamieniem dziwki". Dziewczyny z takim rodzajem tatuażu były uważane, może i słusznie za łatwe.
- Robi się gorąco wracajmy. Wyszeptał do jej ucha Cein i pomógł jej się podnieść. Zachwiała się lekko przez krążący w żyłach alkohol.
- Han zbieramy się. Oświadczył Cein, a rudzielec trzymając dłoń Fre podniósł się z kanapy.
Dziewczyny wymieniły szybkie uściski z pozostającymi na imprezie osobami, a chłopcy uściskali kilka rąk.
We czwórkę ruszyli do zaparkowanego niedaleko samochodu Ceina. Ele usiadła z przodu i podkurczyła nogi na siedzeniu, Han z Fre zajęli miejsca z tyłu. Ele wymieniła pobłażliwe spojrzenie z Ceinem, gdy chichot z tylego siedzenia stał się głośniejszy, Rudy dobrze się bawił z Fre to nie podlegało dyskusji. Samochód Ceina zatrzymał się przed mieszkaniem Hana, a cichy syk oznajmił, że płyta magnetyczna pod maszyną została wyłączona i samochód osiadł na ziemi. Freja poderwała się z siedzenienia i przytrzymując się zagłówka Ele pocałowała ją w policzek.
- Zobaczymy się potem. Pisnęła i zniknęła na zewnątrz w ślad za swoim chłopakiem.
Cein ponownie odpalił pojazd.
- No takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Mruknęła dziewczyna patrząc w boczną szybę i przytulając do niej policzek. Zastosowanie płyt magnetycznych  w samochodach, sprawiło, że zupełnie nie było czuć jazdy.
- A ja tak. Odpowiedział Cein głosem bardziej zamyślonym niż jej.
Gdy zatrzymali się pod jej domem nie czuła już bardzo działania alkoholu, choć wciąż sprawiał, że jej myśli były pogmatwane. Odwróciła się w stronę Ceina. - Chcesz wejść? 

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze odałaś ich uczucia nie każdy to potrafi tylko czasem nie mogłam an poczatku sie połapać z czyjej perspektywy jest napisane ale póżniej już sie oswoiłam -mika

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za rozbudowany komentarz, doceniam takie dużo bardziej niż zwykłe " fajny rozdział". :))

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie napisalaś ich uczucia dobrze mi sie czyta bo nie robisz błedów ortograficznych i zwracasz uwagę na szczegóły i dzieki temu lepiej m i sie czyta dzieki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne - Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  5. cudne ;* - wiki

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne - madzia

    OdpowiedzUsuń
  7. uwioelbiam - anka

    OdpowiedzUsuń
  8. hahaha dzięki
    Autorka

    OdpowiedzUsuń