sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 20

Rozdział 20
Jak kobieta do kobiety.


Zapraszam was na 
http://insolitae.blogspot.com/ !!!



L
eżąc rano w łóżku nie mogłam się zmusić by wstać. Rozmyślałam o telefonie, który odebrałam poprzedniego dnia, zmienił wiele.
Pamiętam, że poważnie zastanawiałam się nad powrotem do Madei i byłam już niemal pewna swojej decyzji i wtedy zadzwonił mój telefon. Nie znałam numeru, ale odebrałam po kilku sygnałach.
- Elesmera? Zapytał kobiecy głos po drugiej stronie.
Wstrzymałam oddech, niewiele rozumiejąc, żadna kobieta prócz Madei nie miała tego numeru, a głos nie należał do mojej ciotki.
- Słucham?
- Na wstępie chciałabym, aby mój syn nigdy nie dowiedział się o naszej rozmowie.Nie byłby zadowolony, wiesz jaki on jest. Odezwała się kobieta, miała surowy głos, ale gdy mówiła "mój syn" brzmiały w nim czułe nutki, jakby była dumna. W tamtej chwili wiedziałam już z kim rozmawiam.
- Nie mogę Pani tego obiecać.
- Lojalna, dobrze.
Potrząsnęłam głową, nie wiedząc do czego zmierza ta rozmowa.
Kobieta wzięła głęboki wdech, było to słychać w słuchawce.
- Dzwonię to Ciebie jak kobieta do kobiety, żeby Cię o coś prosić. Rin jest teraz tak daleko ode mnie, nie mogę go chronić. Wierzę w niego jest dzielny i silny, ale ty jesteś kobietą, wiesz, że to nie wystarcza. On Cię potrzebuję Kochanie, zawsze taki był, przynosił do domu zabłąkane szczeniaki i chował po łóżkiem, musi mieć kogoś, kim może się opiekować, pozwól mu. Mówiła szybko, jakby straciła swoją siłę, którą emanowała na początku rozmowy.
Nigdy nie miałam matki, nie wiem jakie są, ale ta kobieta sprawiła, że poznałam, choć odrobinę  na czym polega ta specyficzna miłość.
- Ja...ja nie rozumiem. Wyjąkałam w tamtej chwili, poruszona słowami obcej osoby.
- Opiekuj się nim, chroń go.
Jej słowa były mocne i stawiały mnie w niewygodnej sytuacji, nie mogłam uciec od tej rozmowy. Ta kobieta złożyła przede mnie wszystkie swoje obawy, nie mogłam jej odmówić.
- Zrobię to.
- Zostawiam go w twoich rękach Elesmero, dbaj o niego. Wyłączyła się po tych słowach.
Wiem ,jedno co do Rina ma rację, nie byłby zadowolony słysząc o tym telefonie, to pewne. Obie trochę go znamy, choć ona na pewno lepiej niż ja, z innej strony.
Nigdy nie poznałam swojej matki ani ojca, nie wiem jak to jest być przez nich kochanym, nie wiem jak to jest, gdy ktoś się o Ciebie troszczy. Madea nie potrafiła i nie chciała mi matkować, z Rinem było całkiem inaczej, choć niechętnie mówi o rodzicach, wiem, że darzy ich szacunkiem. To takie normalne, a dla mnie abstrakcyjne.


Chciałam poczekać na Rina, przywitać go uśmiechem, ale nie dałam rady. Koło dwunastej, byłam już tak nieprzytomna, że doczołgałam się do łóżka. Ciepła pościel i przyjemny zapach alfy, ukołysały mnie do snu. Obudziłam się przez dzwoniący telefon. Dźwięki nie znanej przeze mnie piosenki wwiercały mi się w czaszkę, a nie należę do rannych ptaszków. Usłyszałam zduszone przekleństwa i dźwięk spadającego na ziemię telefonu. Łóżko zatrzęsło się, gdy leżąca obok mnie postać sięgnęła na ziemie.
- No.. Wymamrotał cicho.
Nie spałam już, głos Rin sprawił, że otrzepałam się ze snu. Byłam teraz podekscytowana, nie wierzę, że nie obudziłam się gdy kładł się obok mnie.
- Jezu, jechałem całą noc, oddzwonię.  Mruknął w telefon i domyślam się, że go odłożył.
Podciągnęłam się na przedramionach, żeby go zobaczyć. Zdążył już ułożyć się twarzą w poduszkę, szczerze mówiąc, trochę się rozpychał, jak zawsze. Zachichotałam nie mogąc się powstrzymać.
Ciemna głowa, podniosła się z poduszki i obrzucił mnie zdziwionym i zaspanym spojrzeniem.
- Dzień Dobry. Odezwałam się, wciąż z uśmiechem na ustach.
Wywrócił oczami, brakowało mi tego.
- Jeszcze nie dzień, jeszcze noc. Dąsał się, choć w kącikach jego usta kształtował się uśmiech.
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, więc zasłoniłam twarz poduszką. Już po chwili, lekki materiał zniknął z mojej buzi, Rin pochylał się nade mną.
- Co tam Zakapiorze? Zapytał przygryzając lekko swoją wargę.
Jęknęłam zażenowana, najprawdopodobniej czeka mnie dziś rozmowa z Tainem, będę musiała go przeprosić. Już mi słabo na samą myśl.
- Nie nazywaj mnie tak, to nie moja wina. Marudziłam, sycąc oczy jego widokiem.
Przeturlałam się siadając na nim okrakiem, jego dłonie natychmiast pojawiły się na moich biodrach.
- Mój mały "Badass". Zaszczebiotał pieszczotliwie.
- Niee. Jęknęłam ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi.
Przyciągnął mnie do siebie mocniej i zamknął w niedźwiedzim uścisku. Było mi niewygodnie, więc wyprostowałam nogi, całkiem na niego opadając. Nagle syknął odsuwając mnie od siebie i spadając z łóżka, razem z pościelą.
Natychmiast przechyliłam się prze ramę łóżka. Rin zdążył już kucnąć, z wkurzoną miną masował nogę. Oczy rozszerzyły mi się, gdy zobaczyłam czerwony, wypalony ślad, powoli znikający z jego nogi. Cholera srebro. Odsunęłam się na swoją połowę łóżka i ukryłam twarz w dłoniach. Głupia byłam, nie mogę leżeć w jednym łóżku z Rinem, przytulać go, mając na sobie srebro. Ono robi, mu krzywdę, nie jest odporny jak ja.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? Zapytał lekko wkurzony głos Rina. Podniósł się z podłogi i złapał mnie za nogi, uważając na bransoletkę  i przyciągnął w swoją stronę.
- Tęskniłam?
- Nie wkurzaj mnie Ele. Mruknął przyciągając mnie jeszcze bliżej. Sprawił, że obejmowałam go nogami. opierając się na dłoniach. Pociągnął moje ręce, tak że obejmowałam go za szyję.
- Chyba ten temat mamy już rozwiązany.
- Ty masz swój pogląd na tą sprawę, a ja swój. Odpowiedziałam uciekając wzrokiem od jego błyszczących, złotych oczu.
- Mój jej decydujący.
Prychnęłam zdegustowana. No i zaczęło się alfowanie.
- Możesz rozkazywać swojej sforze, nie mi. Szepnęłam w odpowiedzi i odważyłam się spojrzeć w jego oczy. Jego wzrok palił mi skórę, był wściekły, ale idealnie się hamował, coś czego jak prawdopodobnie nigdy nie będę potrafiła. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Ty jesteś moją sforą.Odpowiedział mi groźnym tonem.
- Nie, ja jestem twoją alfą. Odszepnęłam zaczepnie i zamknęłam zęby na jego barku.
Czułam, jak burzy się we mnie krew, srebro na mojej kostce, zaczęło się rozgrzewać. Pociągnęłam zębami za jego skórę, a później musnęłam ustami, ugryzione miejsce. Rin przyciągnął mnie do siebie i dłonią nakierował moją twarz, przed swoją.
- Nie ma mnie dwa dni, a ty już wszczynasz bunt? Zapytał uśmiechając się zadziornie.
- A mam jakiekolwiek szansę, na sukces?
Obrócił się opierając moje plecy o drewnianą ramę, dłonią odszukał moją nogę i odsunął z dala od swojego ciała. Zachichotałam nieśmiało, gdy nachylał się, górując nade mną. Dłonie zatrzymał na ramię od łóżka, po obu stronach mojej głowy. Puls tańczył mi, szalenie i byłam pewna, że Rin to słyszy.
- Nadal chcesz się stawiać, Szczeniaku? Zapytał cicho, dawno mnie tak nie nazywał i nie tęskniłam za tą ksywą.
Próbowałam się poruszyć, ale nie dał mi szansy, nawet drgnąć.
- Puszczaj. Bąknęłam nieśmiało.
- Najpierw powiedz kto tu rządzi. Droczył się z tym wszechwiedzącym uśmieszkiem.
Uniosłam wysoko lewą brew, jeśli myśli, że mnie zmusi, to grubo się myli. Ja mam czas, mogę sobie poczekać.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Szczeniakiem, a Cię pogryzę.  Zagroziłam uśmiechając się trochę zażenowana.
Błyszczące oczy patrzyły na mnie z góry i mogłabym przysiądź, że sypały się z nich iskry.
- Kusząca propozycja, ale i tak Cię nie puszczę. Zamruczał, słyszałam w jego głosie władcze nutki, przez co dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie.
- Jak mnie teraz puścisz, będziemy mogli porozmawiać o srebrze. Zaczęłam negocjować i przegryzłam dolną wargę.
- A jak nie? Zapytał bezczelnie.
- To sama podejmę decyzję. Fuknęłam gniewnie i znów zaczęła się szamotać, bezskutecznie z resztą, bo nie pozwolił mi się wydostać.
Westchnął ciężko, mimo to wiedziałam doskonale, że świetnie się bawi. Drań, ale tęskniłam za nim, jeśli na tym polega miłość wilków to ja dziękuję, nie mogę trzymać się od niego z daleka nawet kilka dni.
- Nie cierpię Cię.
Rin pochylił się do mnie i niemal boleśnie ugryzł mnie w ucho. Odsunęłam się lekko, zaskoczona.
- Za co to?
- Jestem sfrustrowany, a ty nawet nie  pozwolisz się dobrze pocałować. Mruknął trochę rozbawiony i podrażniony jednocześnie. - No mów. Naciskał.
Przypomniałam sobie słowa jego matki i moją obietnicę. Przypomniałam sobie jak za nim tęskniłam i zdecydowałam się ulec.
- Ty tu rządzisz. Duży, zły Wilku. Powiedziałam dobitnie nie mogąc się powstrzymać od sarkazmu.
Jego usta łapczywie zaatakowały moje, nie dając mi szansy na wzięcie oddechu, lub nawet szok. Uwolnił moje dłonie, a one jakby miały własny rozum, bez mojej woli oplotły jego kark. Przyciągnęłam go mocniej, czując na języku jego smak. Oplotłam go nogami, zatracając się w tej chwili, jeszcze nigdy mnie tak nie całował. Usłyszałam syk i wypuścił moje usta, na moment, po jego twarzy przemknął grymas, wrócił do moich ust, ciągnąć za dolną wargę. Jego dłoń osunęła ponownie moją nogę i wróciła do moich boków. Byłam ubrana tylko w za duży podkoszulek Rina i krótkie materiałowe spodenki od piżamy, wiec czułam jego dotyk, prawię jakby smagał gołą skórę. Nagle Rin przeniósł się na moją szyję, liżąc i delikatnie gryząc skórę. Jęknęłam pod wpływem jego dotyku. Chciałam objąć go nogami, ale przez mój kokon szczęścia przegryzła się myśl o bransoletce na kostce. Schyliłam się na ślepo, mocując z zamknięciem, które nie chciało puścić. Ciepły oddech Rin zatrzymał się na mojej skórze. - Zdejmij go, szybko. Zabrzmiał jego głos przesycony, czymś czego dotąd nie słyszałam, jak urwany szept i krzyk jednocześnie.
Zamknięcie w końcu się poddało, a ja wyrzuciłam srebro, gdzieś na podłogę. Wróciłam do badanie palcami odsłoniętej skóry na jego ramionach. Moje nogi samoistnie owinęły się na jego biodrach, przesunął mnie niżej, tak, że leżałam na miękkich poduszkach. Chciałam poczuć więcej, jego gorącej skóry, więc pomogłam mu zdjąć koszulkę, widok umięśnionego i silnego torsu, jak zwykle przyprawił mnie o palpitację. Nasze usta zatańczyły jak jeszcze nigdy do tej pory, zachłannie pociągnął za mój język zmuszając mnie do westchnienia.
Było mi niemożliwie gorąco, czułam jak pot skrapla się na moim karku. Oddychaliśmy ciężko, oboje zachwyceni chwilą. Obraz zaczął rozmazywać mi się przed oczami, a palce zwijały się w pazury, traciłam kontrolę. Zmusiłam się, żeby odepchnąć od siebie Rina. Z głębi gardła mojego Alfy wydobył się przeciągły warkot, on też był we władaniu emocji. Jego zęby zaatakowały moją szyje, i znów niewiele brakowało, bym zatraciła się w chwili.
- Stój. Wysapałam odpychając go i przytrzymując dłonie na jego palącej klatce piersiowej.
Obserwowałam jak żółte, dzikie i zdecydowanie zwierzęce oczy, powoli wracają do swojego normalnego,  łagodnego, ale i zadziornego wyglądu. Z każdą chwilą stawał się spokojny i ludzki, dokładnie jak ja. Nasze klatki piersiowe poruszały się głęboko opadając i podnosząc się.  Oczy Rina na moment wydały mi się spanikowane, nigdy takie nie były, a potem jego ramiona zamknęły się na mnie, tuląc mnie. Objęłam go ramionami i słuchałam jak uspakajają się nasze serca.
- Pójdę pod prysznic. Rzuciłam wyplątując się z jego objęć i ruszyła do łazienki, pod drodze zgarniając bransoletkę.
- To ja zrobię jakąś szamę. Mruknął niewidoczny dla mnie Rin, nim zamknęłam drzwi.
Gdy wróciłam do pokoju, wciąż z mokrymi włosami, siedział na kanapie z telefonem przy uchu. - Okej. Mruknął gdy mnie zauważył.- Na razie. Powiedział do telefonu i odłożył go na stół.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy jedząc przygotowane przez Alfę kanapki. - Gdzie byłeś?
- Ja... Um... Musiałem zobaczyć się z rodziną, uspokoić nastroję. Odpowiedział z trudem, doskonale wiedziałam, że był w domu, gdyby było inaczej jego matka nie miałby jej numeru. - Następnym razem pojedziemy tam razem. Powiedział biorąc łyk herbaty ze swojego kubka.
- Nie chcę być wystawiona na pożarcie tych wszystkich wilkołaków. Mruknęłam niechętnie.
Spojrzał na mnie z ostrzeżeniem.
- Ty. Jesteś. Takim. Samym. Wilkołakiem. Powiedział dobitnie jak do niepełnosprawnego dziecka.
Zrobiłam minę i mrużyłam oczy, miałam ochotę wylać mu tą herbatę na głowę.
- Właściwie to już powiedziałem, że przyjedziemy pod koniec wakacji.  Powiedział tak jakby chciał się odgryźć.
Rzuciłam w niego kawałkiem ogórka z kanapki, ale złapał go w zęby.





Wolicie Ele-Cein, czy Ele-Rin?

9 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam i te opowiadanie i te ;) - mika

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie potrafię wybrać pomiędzy tymi opowiadaniami piszesz fajne żywe dialogi a na twojego drugiego bloga zajrzę jutro

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega :-) a czemu już nie kontynuujesz Lena - Maks ? a i co do opowiadań to przykro mi ale nie mogę wybierać ;(- wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę Lena-Maks, nie mogłabym przestań bo ich uwielbiam najbardziej na świecie, ale już nie publikuje ;) Fajnie wiedzieć, że ktoś czytam moje bzdury od początku, mam nadzieję, że spodoba Ci się mój najnowszy wytwór xD

      Usuń
    2. Dlaczego nie publikujesz ja z chęcią przeczytałabym ich dalsze losy - wiki

      Usuń
    3. Ja też bym z chęcią przeczytała - magda

      Usuń
  4. Ciężko to wytłumaczyć, chcę napisać całość Bo Zapominając zdradzam, a potem zastanowić się co dalej, pisanie idzie mi powoli mam dopiero 15 rozdziałów.
    Autorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale mam nadzieje że jak już skończysz pisać te to pomyślisz nad opublikowaniem Lena - Maks - wiki

      Usuń
    2. Pomyślę o tym :)
      Autorka

      Usuń