Niesprawiedliwie
Wstała wcześniej niż zwykle, wzięłam prysznic i owinięta ręcznikiem z wizerunkiem elvisa stanęłam przed szafą. Ubrałam się w ulubione szare szorty i narzuciłam jakiś t-shirt. Jasno świeciło słońce i na niebie nie było żadnej chmurki, w dodatku był piątek. Piętki zawsze są pięknymi dniami. Chwyciłam torbę z krzesła i książkę z półki.
Idą do szkoły sprawdziłam telefon, nie było na nim żadnej wiadomości o Rina, nie wiem czy poczułam tylko rozczarowanie, czy też złość. Grzywka opadała mi na twarz, już dawno powinnam ją przyciąć, ale jakoś nie było czasu. Chyba załatwię ja sama, nożyczkami przed lustrem. W tak gorące dni jak ten pierścionki na dłoniach wyjątkowo mi przeszkadzały, dłonie mi się pociły, a biżuteria ślizgała, jednak nie mogłam ich zdjąć, dziwnie się bez nich czułam.
Weszłam na teren szkoły i skierowałam się pod klasę, szłam na tyle wolno, że gdy tam dotarłam, rozbrzmiał dzwonek. Lekcja ciągnęła się w nieskończoność, ale miałam zajęcie, czytałam lekturę potrzebną mi do napisania wypracowania dla Hana, miałam już większość właściwie została mi charakterystyka i kawałek rozprawki. Jestem z siebie dumna, że tak szybko to skończyłam, ale muszę przyznać, że miałam trochę czasu, gdy Rin strzelił focha.
Cholera, miał prawo, przeorałam mu pół twarzy srebrem! Wyobrażam sobie, jak to musiało boleć, w dodatku nazwałam go bestią. Przed końcem lekcji telefon za wibrował mi w kieszeni.
~Tain~
Przyjdziesz do mnie na kamienie?
Napisał" do mnie", czyli to nie polecenie Rina? Czy na pewno mogę tam pójść? Nie jestem pewna czy alfa będzie zadowolony gdy mnie zobaczy, może nawet zrobi scenę, jest do tego zdolny. Chyba spaliłabym się ze wstydu.
~ja~
nie, jestem zajęta ;/
Myślę, że nie powinnam rzucać mu się w oczy, w końcu nie przyjął moich przeprosin, chociaż były szczere. Wszystko przez gorącą wilkołacką krew, tak naprawdę to nie moja wina. Chyba.
Wyszłam szybko z klasy z zamiarem pogadania z Ingą, lub skryciem się w damskiej toalecie. Przemierzałam korytarze w nadziei na spotkanie chociaż jednego z "moich" kujonów. Spotkałam kilku, ale przyglądali mi się dziwnie, na pewno nie nastawieni na rozmowę, przecież nic im nie zrobiłam.
- Cześć! Przywitałam się na widok znajomej dziewczyny.
Była niska i krępa, ale wyjątkowo miła, nie licząc tego jednego razu gdy nazwała mnie idiotką, podczas nauki fizyki. Nie jestem umysłem ścisłym, to wszystko.
Jej oczy rozszerzyły się i przez moment myślałam, że wyskoczą jej z orbit.
Mruknęła coś na tyle cicho, że nie dało się usłyszeć, a co dopiero zrozumieć i zniknęła w zielono-butelkowym korytarzu. Dziwna dziewczyna, przyznajcie sami.
Postanowiłam wrócić do klasy, na placu, po środku szkoły zawsze było pełno uczniów, nie lubię tamtędy chodzić, ale to najszybsza droga. Gdy byłam już pośrodku placu, zobaczyłam go.
Włosy, jak zwykle w nieładzie, a oczy wyrażały złość. Jeszcze mu najwyraźniej nie przeszło.
Szedł w moja stronę ale chyba jeszcze mnie nie zauważył, jak zwykle towarzyszył mu Tain, obok niego plątała się Lukrecja i Tarpei. Jakiś chłopak z jego klasy musnął jego ramie swoim. To nie było celowe, w takim tłumie, to nic dziwnego. Jednak Rin odebrał to negatywnie, odwrócił się do chłopaka i zmierzył groźnym wzrokiem Mam wrażenie, że wiedziałam co się wydarzy, zanim to naprawdę się stało. Ręce alfy znalazły się na barkach chłopaka, popchnął go na tyle mocno, że zdziwiony zachwiał się i przytrzymał ściany.
- Masz jakiś problem kurwa? Warknął Rin, podchodząc bliżej.
Jak cienie, znaleźli się przy nim członkowie sfory, przyśpieszyłam kroku, ale tłum gęstniał. Uczniowie wiedzeni zapowiedzią bójki, garściami przybywali w to miejsce.
- O Co co chodzi? Zapytał zdenerwowany nieznajomy.
Ręka alfy wystrzeliła w górę i spoczęła na wardze zaskoczonego chłopaka.
- O nic! Warknął Rin.
Teraz już biegłam, muszę go powstrzymać.
Nim się tu pojawił, to był stały schemat, członkowie sfory się nie patyczkowali, ale jego nigdy nie widziałam w takim stanie.
Jego policzek, wciąż był nie w pełni zagojony.
Muszę przyznać, że bity chłopak miał odwagę, mimo reputacji alfy oddał cios. Wiedziałam, że nie zrobi krzywdy Rinowi, tylko go rozwścieczy.
Widziałam, jak rzuca rosłym nastolatkiem, jakby nic nie warzył, robiło się gorąco.
W końcu dotarłam na miejsce, nie mogłam powstrzymać Rina sama, nie widział mnie i jeszcze bym oberwała, jednak nie mogłam dopuścić do gorszej bójki. Chwyciłam Taina za poły bluzki.
- Zrób coś! Rozkazałam drżącym głosem.
- Niby co? Zapytał, jakby alfa nie robił nic złego.
- No powstrzymaj go! Krzyknęłam przerażona rozwojem sytuacji. Tain wzruszył ramionami i wolno podszedł do Rina, powstrzymał go przed zadaniem kolejnego ciosu. Wkurzony alfa spojrzał na niego ze zdziwieniem i otrząsnął się z jego dłoni. Tain wskazał na mnie, ale chłopak nie zdążył na mnie spojrzeć. Wkroczyłam na środek koła utworzonego z gapiów i chwyciłam rękę Rina, próbował się wyrwać, ale nie zbyt mocno. Z całych sił ciągnęłam go w stronę boiska, ale on zdawał się opierać, wolnym krokiem, ale jednak, pozwalał się prowadzić. Gdy byliśmy na zewnątrz puściłam jego dłoń.
- Mogłeś zrobić mu krzywdę. Wrzasnęłam cieniutkim głosem, brzmiał jak pisk.
Chłopak schował ręce do kieszeni.
- Chciałem zrobić mu krzywdę Bystrzaku. Odparł ironicznie i obnażył na chwile wilcze kły.
Zaintrygował mnie ten widok, nigdy nie widziałam kłów z tak bliska. A co do wypowiedzi, oczywiście mnie wkurzył.
- Przecież on ledwo Cię musnął! Denerwowałam się jeszcze bardziej.
Obejrzałam się w koło, wszyscy się gapili.
- Na chuj się gapisz?! Warknęła Tar w stronę jakieś dziewczyny, więc ludzie znacznie się przerzedzili.
Alfa wzruszył ramionami, cały czas idą w stronę kamieni. Stałam jak wryta w ziemie.
Cofnął się po mnie i chwycił za rękę, jak ja go przedtem.
- Byłem miły, ale to jak widać nie działa. Stwierdził i dla odmiany objął mnie ramieniem.
To w końcu jest zły, czy nie?
- Słuchaj Rin, chciałam Cię przeprosić. Mogłeś odebrać telefon! Przeprosiłam go i jednocześnie zrugałam.
Puścił mnie i jedną ręką złapał mój podbródek.
- Jestem wściekły. Powiedział tonem nie pasującym do wyrazu twarzy.
- Nie wyżywaj się na obcych bo Cię uderzyłam.
Usiadł na kamiennej ławce i spojrzał na mnie z góry.
- Właśnie, że będę. I gówno mi możesz zrobić. Odpyskował jak dzieciak.
Złość we mnie zawrzała i miałam ochotę mu przyłożyć.
- To niesprawiedliwe!
- Życie jest niesprawiedliwe.
Wyplątałam się z jego ręki.
- Od kiedy jesteś takim dupkiem? Spytałam z goryczą.
Usłyszałam syk i moją rękę do kamiennej płyty przygwoździła dłoń Tarpei. Wbijała mi pazury z rękę! Jęknęłam z bólu.
- Uważaj sobie, to że jesteś pupilkiem....
Nie zdążyła dokończyć, bo Tain zabrał jej rękę.
- Jest alfą Tar, czy Ci się to podoba czy nie!
Dziewczyna warknęła i wstała. Obrzuciła nas pogardliwym spojrzeniem i sobie poszła.
Przyłożyłam dłoń do siebie, bolało jak cholera.
- Będę czekał na Ciebie przed szkołą powiedział Rin i odprowadził mnie pod klasę.
Nie rozmawialiśmy po drodze nie wiem czego on ode mnie chce. Chyba nie wyobraża sobie że będziemy razem alfować? Pod salą, niechętnie puścił mnie, nie odszedł jednak od razu. Patrzył jak wchodzę do klasy.
Podsumowując zaistniałą sytuację- będzie się wyżywał na innych, kiedy się pokłócimy, prawdziwy despota i choleryk.
O matko! Jak może być tak sexy będąc takim dupkiem? O matko! Czyj ja pomyślałam sexy?
Ukryłam twarz w dłoniach i wzięłam kilka oddechów.
- Dobrze się czujesz? Zapytała nauczycielka na mój widok.
Nie zdążyłam się odezwać, bo zrobił to za mnie ktoś siedzący z tyłu.
- Właśnie jej chłopak pobił mojego starszego brata.
Odwróciła się natychmiast.
- To nie jest mój chłopak! Syknęłam w jego stronę.
Nauczyciel uspokoił szepczącą klasę i wrócił do grania w pasjansa na komputerze.
Czyli plotki objęły już całą szkołę. Genialnie, doskonale, czyli dlatego moi znajomi drżą na mój widok, czy się mylę, czy spaliłam za sobą wszystkie mosty?
Wyszłam z sali zdenerwowana, a przecież nie chciałam wszczynać kłótni z Rinem. Czekał na mnie przy bramie szkoły z szelmowskim uśmiechu wymalowanym na twarzy. Idąc w jego stronę ostrożnie przyjrzałam się jego rysom. Miał krótkie ciemne włosy, czarne, albo brązowe, jego oczy były żółte. Drapieżne i łypiące z pod gęstych rzęs. Miał mocne rysy i zdecydowany wyraz twarzy. Pod szarym podkoszulkiem skrywał lekko opalone i umięśnione ciało. Wiem, bo ten widok prześladuję mnie, od dawna.
- Jedziemy do mnie. Powiedział na mój widok i objął mnie ramieniem.
Wciąż musiał mieć mnie blisko, w zasięgu ręki. Zamierzałam to wyjaśnić.
Jego Range Rover pachniał odświeżaczem do aut o zapachu górskiej sosny i wyjątkową mieszaniną zapachów członków sfory, ze szczególnym uwzględnieniem Rina. Zapach Rina doprowadzał do szału i mieszał zmysły, kiedy byłam w pobliżu miałam ochotę zamknąć oczy i całkowicie odpłynąć.
- Bałaś się od mnie? Spytał na widok mojej zamyślonej twarzy.
Kompletnie zbił mnie z tropu, niby kiedy miałam się bać?
- Coo? Zapytałam niewyraźnie.
- No podczas bójki. Wyjaśnił, jakby to było najzwyczajniejsze za świecie.
- Raczej bałam się o tego kolesia. Wyznałam i odwróciłam twarz w stronę okna, było otwarte i wiatr przyjemnie chłostał moją skórę.
Zaśmiał się niskim gardłowym chichotem, przyprawiając mnie o lekkie dreszcze.
- Nie zgrywaj badboya. Mruknęłam próbując okiełznać falujące włosy.
Ponownie się zaśmiał.
- Zapomniałem ty lubisz miłych kolesi, tak?
Czułam jak zdradzieckie rumieńce skradają mi się na twarz, cała swoją personą burzył mój spokój.
- Jakie znaczenie mam jakich lubię.
Może dziś, wszystko sobie poukładamy, ustabilizujemy nasze relację.
Chłopak znów uraczył mnie swoim drapieżnym śmiechem.
- Może dla mnie ma? Zapytał, ale nie potraktowałam tego poważnie. Wciąż się śmiał i nie mogłam nic odgadnąć z jego twarzy.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło i odwróciłam do okna. Pytanie brzmi, czy będę potrafiła szczerze z nim porozmawiać, bez obrażania go, lub wszczynania kłótni. I vice versa, z resztą!
Zatrzymaliśmy się przed jego piętrowym domem i poczułam nerwy zaplatające mój żołądek w supeł.
Wyplątałam się z pasów i wyskoczyłam z wielkiego wozu, nie czekając na alfę, który jednak szybko mnie dogonił. Natychmiast oplótł moją talię swoja wielką łapą, zrobiło mi się gorąco.
Z całych sił skupiałam się na odliczaniu oddechu, jeśli ja usłyszę szalony tętent mojego serca, on usłyszy je również pewnie nawet głośniej niż ja. Z jednej strony czekałam na tę rozmowę, z drugiej się jej bałam. Gdzieś głęboko chciałam żeby mnie lubił, nie tylko jako członka sfory, ale z drugiej mańki czy to nie oznaczało wyrzeczeń? Jestem niezdecydowana, rozum mi wysiada w jego obecności.
Usiedliśmy na jego wąskiej kanapie, ja z jednej strony on z drugiej, oddzieleni kilkoma jaśkami, których zamierzałam trzymać się jak muru.
- Chcesz coś pić?
- Nie. Odpowiedziałam bez chwili zwłoki.
Chcę wiedzieć co jest między nami.
- Nie jesteś typem gaduły co? Zapytał na widok mojej speszonej miny i uśmiechnął się pokazując wszystkie zęby. Coś przyszło mi do głowy- widziałam jak pokazał kły w szkole, czy mógł to robić na zawołanie. Nie chcę być wilkołakiem, ale przyznajcie to interesujące Chciałabym zobaczyć jego kły, mogłabym jej wówczas narysować.
- Dziwnie na mnie patrzysz.
Och.
- Yyy.. Zastanawiałam się.... dobra zapomnij. Nie ma najmniejszej szansy, że powiem mu " hej pokażesz kły". To wkurzające, ten chłopak mnie peszy.
- Powiedz.
- Nic.
Przybliżył się tak, że jego twarz znajdywała się niebezpiecznie blisko mojej, nie mogłam oderwać wzroku od jego uśmiechu.
- Gapisz się na zęby. Wybuchnął niepohamowanym śmiechem, tak mocnym, że mała kanapa zatrzęsła , zapewne rysując panele.
Zmieszałam się jeszcze bardziej i opuściłam głowę, czułam jak rumieńce wypalają mi dziury na policzkach.
- Nie nabijaj się ze mnie. Odezwałam się gniewnie.
Przytrzymał mi twarz i zmusił bym na niego spojrzała.
- Pokaże Ci coś. Obiecał, a ja patrzyłam jak zaklęta.
Otworzył usta i widziałam jak krąży językiem po jednym z zębów. Chwilę po tym, powoli ząb zamienił się w kieł, mogący przebić skórę i drewno. Zrobił to samo z drugiej strony i moim oczom ukazały się kły. To był fascynujący widok, musiałam się powstrzymać, żeby nie narysować tego teraz, od razu.
Wkrótce po tym, uśmiechnął się i kły zniknęły, tak samo magicznie, jak się pojawiły.
- Fajnie? Zapytał z nutką drwiny w głosie.
- Niesamowite. Wyrwało mi się zanim zdążyłam się powstrzymać.
Położył dłoń na poduszce przede mną.
- Też tak potrafisz.
Tym razem to ja wybuchnęłam śmiechem, tak akurat.
- Ja nie mam kłów. Dla udowodnienia swoich słów, pokazałam mu cały rząd zwykłych zębów.
- Jasne, że masz, chyba że zaaplikowałaś sobie srebrne plomby.
- Oczywiście, że nie. Burknęłam cicho i opuściłam wzrok.
Jego oczy mnie ponaglały, więc dla świętego spokoju, przejechałam językiem po zębach, tak jak przypuszczałam nic nie wydarzyło. Była beznadziejna w byciu człowiekiem ale chyba jeszcze gorsza w byciu wilkołakiem.
Rin odczekał chwilę zanim się odezwał.
- Źle to robisz, pokaże Ci. Zaoferował, a ja kiwnęłam głową na znak zgody.
Nie byłam przygotowana na to co nastąpiło, chciałam teorii, a nie praktyki!
Przysunął się do mnie z cwaniackim uśmiechem na twarzy, odepchnęłam go odruchowo.
- Co ty robisz?! Syknęłam w złości i zaskoczeniu.
Zaśmiał się cichutko, to był niemal chichot.
- Nie spinaj się, nie zrobię Ci krzywdy. Powiedział cicho, ale w miarę rzeczowo.
Nie pytajcie proszę co się ze mną stało, ale kiwnęłam głową.
Pochylił się w moją stronę, a ja siedziałam niewzruszenie. Był coraz bliżej, a jego zapach mącił mi w głowie. Gdy był już bardzo, bardzo, blisko, nie dałam rady.
- Nie dam rady. Wypaliłam i położyłam ręce na jego ramionach.
Jestem pewna, że czerwień z mojej twarzy zlewała się z ta na ścianach.
Rin pokręcił głową i odezwał się bez uśmiechu.
- Po prostu się nie ruszaj, i nie ugryź mnie. Zastrzegł a ja zachichotałam odruchowo,nim zamarłam jak posąg z betonu.
Lekko otworzyłam usta, na rozkaz pary żółtych i o dziwo, łagodnych oczu. Czułam się jak kompletna idiotka. Jego usta znalazły się na moich, a język delikatnie wsunął się do ust. Musiałam zacisnąć palce na kapie z kanapy, żeby nie westchnąć.
Jego język, delikatnie musnął moje zęby, szukając kłów. Masował wyznaczone miejsce ocierając się o wewnętrzną stronę policzka. Poczułam lekki ból i mocny kieł pojawił się w moich ustach. Alfa odsunął się lekko i przekrzywił głowę, obserwując mnie w uśmiechu.
Zaklęłam głośno i kły schowały się. To było... brak mi słów.
- To było niesamowite! Krzyknęłam w pełnym uniesieniu.
Rin wzruszył ramionami, ale widziałam satysfakcję na jego twarzy.
- Jeśli zawsze będziemy się tak godzić, możesz mnie częściej bić. Zauważył z niby-niewinnym uśmiechem.
- Czyli jak? Speszyłam się trochę.
- No wiesz, prawię pocałunek...
Nie dałam mu skończyć, położyłam dłoń na jego ustach i pokręciłam głową.
- To nie był pocałunek. Powiedziałam stanowczo.
Był, nie był? Wszystko mi się miesza.
Polizał wnętrze mojej dłoni, a ja krzyknęłam z obrzydzenia. Chłopak przede mną zanosił się śmiechem. Miał łezki w oczach. Tak, zabawne jak cholera.
- Dlaczego nie chcesz tego przyznać, podobam Ci się, chciałaś mnie pocałować.
- To nie był pocałunek! Ryknęłam nie będę kłamać, jasne, że chciałam, ale Rin to ten typ chłopaka, dziewczyny zwykle tego chcą.
Wyłożył się na kanapie, i wyjął z kieszeni telefon.
- Jestem pewien, że Tain przyzna mi rację. Powiedział Rin wybierając numer.
Skoczyłam na niego jak niedźwiedzica nikt nie może o tym wiedzieć, nawet Tain.
Równie dobrze mogłam ogłosić, że Rin jest moim chłopakiem, brrr nie!
Znalazłam się na nim próbując dosięgnąć telefon, w jego wyciągniętej ręce.
- Nie waż się. Syknęłam.
Rin jak zwykle trząsł się ze śmiechu.
- Jestem pewna, że przyzna Ci rację, jesteś jego alfą.
- Jestem jego KUMPLEM, Szczeniaku.
Ooo czyli wracamy do protekcjonalnego tonu?
- Możesz nie nazywać mnie szczeniakiem? Przysunęłam się bliżej mocno zaciskając zęby.
- Możesz przestać oszukiwać siebie i mnie?
Dość tego, dotknął bolesnego tematu, więc natychmiast ruszyłam z miejsca. Nie będę tu z nim siedziała, było tak miło, ale musiał to zepsuć, oczywiście nie byłby sobą, gdyby choć raz sobie odpuścił. Przeklęty dupek!
- Zaczekaj, porozmawiajmy! Krzyknął za mną, nie zamierzałam zawracać.
Jednak cofnęłam się i stanęłam przed nim, podniósł się z miejsca i pociągnął moje dłonie, tak że znów osiadłam na kanapie.
- W okolicy jest inna sfora, oni nie mają samic, dlatego polują na Ciebie, bo jesteś moja alfą.
Przypomniały mi się słowa ciotki.
- Cein. Szepnęłam w konsternacji.
Rin spojrzał na mnie uważnie.
- Czy jest coś co powinienem wiedzieć? Zapytał ostrożnie.
- Moja ciotka Madea, mówiła mi o nim. Przyznałam, wolałam nie wchodzić w szczegóły i nie rozzłościć go bardziej, To była MOJA sprawa.
- I nie uznałaś że to ważne? Wyrzucił ręce w górę w geście pełnym frustracji.
Nie obeszło mnie to, przeanalizowałam jego słowa,'' polują na ciebie, bo jesteś moja alfą''.
Czyli te jego wszystkie zabiegi o mnie, pokazywanie mi widoczków, przytulanie i dotykanie, to wszystko było z obowiązku. Jestem alfą i musi mnie lubić. Serce biło mi jak oszalałe, a w oczach piekły łzy. Jaka byłam głupia! Gdzieś tam w głębi serca chciałam, żeby mnie lubił, chciałam choć raz poczuć co co akceptacja. Prawda w oczy kole, co? Wszystko wyszło na jaw, jak mogłam myśleć, że wysokiego, przystojnego alfę obchodzi podróba wilkołaka? Podróba człowieka? Łzy które kumulowały się w moich oczach musiały spłynąć z moich oczu, bo twarz Rina złagodniała.
- Przepraszam, nie chciałem na Ciebie krzyczeć. Powiedział powoli i przybliżył się, żeby złapać mnie za rękę. Po chwili syknął z bólu czując na sobie moje srebro. Na boisku jego palce omijały moją biżuterię, ale nie teraz. Zabrał ręce i potrząsnął głową. Jak może mnie tak okrutnie oszukiwać?
Spojrzałam na jego drapieżne żółte oczy, oczy wilka i zrozumiałam, że przecież od początku o tym wiedziałam. One takie są, bezwzględne zwierzęta zainteresowane tylko swoja sforą.
W jednej chwili chciałam uciec, zapaść się pod ziemię, albo najlepiej zniknąć. Przestać istnieć. Ufałam mu, tak bardzo ufałam. To był błąd. Ciągle to mi przytrafiają się takie rzeczy, to niesprawiedliwe.
- To wszystko dla.... Nie byłam w stanie powiedzieć tego słowa. Jakby coś mnie unieruchamiało.
- Ele, co się stało? Zapytał Rin jakby nic nie wiedział, jakby był niewinny.
- Nienawidzę Cie! Syknęłam i podniosłam się z jego kanapy, już nigdy tu nie wrócę.
Rzuciłam się do drzwi, łzy ciurkiem spływały mi po twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz