Tak już piszę rozdział na Ele-Rin. :))
Wyjaśnienie:
Opowiadanie toczy się w przyszłości, w roku 2367.
Będzie dużo nowości, jeśli będzie problem z ogarnięciem nowych realiów napisze jakieś wyjaśnienie.
Niektóre postaci mają takie same imiona jak w Ele- Rin, ale nie sugerujcie się tym, po prostu mam słabość do mitologi i brak weny w wymyślaniu imion.
Rozdział 1
Witamy w przyszłości.
Wieczorne powietrze było przesączone zapachem ozonu, zimne krople spadały z gałęzi drzew, z cichym pluskiem. Po niedawnej burzy nie było już jednak śladu, a bure chmury ustąpiły miejsca nocnemu niebu. Latarnie uliczne oświetlały puste skwery. Szłam szybko nie obracając się za siebie. Mimo wieczornej pory nie bałam się iść sama, gdyby nie to, że lekko marzłam, spacer byłby miły. Skrzyżowałam ręce i objęłam dłońmi ramiona, jeszcze bardziej przyśpieszając. Szłam między blokami i mijałam place zabaw, było jednak zbyt późno by bawiły się na nich dzieci. W oknach, wielopiętrowych bloków paliły się światła. Zrobiło się naprawdę zimno, jak na te porę roku. Wyjęłam z tylnej kieszeni Mobila Z i rozprostowałam go lekko, żeby zobaczyć godzinę, dochodziła dwunasta. Nie schowałam urządzenie do kieszeni, a owinęłam wokół nadgarstka, nie chciałabym, żeby mi go zwinęli. Niby znałam większość swojego sektora, ale nie chciałam ryzykować. Powodem mojego późnego wieczoru, była wizyta u koleżanki, mieszkającej w sąsiednim dystrykcie. Połączenie do osiemnastki jest katastroficzne, mieliśmy półtora godzinne opóźnienie bo, niby na jakimś odcinku wysiadły magnetyczne szyny. Jak zwykle. Naprawdę chciałabym się już znaleźć w domu. Przyśpieszyłam kroku i potarłam ramiona dłońmi, mogłam wziąć bluzę. By dostać się do mieszkania, które dziele z przyjaciółką, było już niedaleko. Wyszłam zza zakrętu i od razu ich zobaczyłam, czterech chłopaków siedzących na ławkach przy boisku do kosza. Szybko schowałam się za budynek, ale było już za późno.
- Nie za późno dla Ciebie Ele. Krzyknął jeden z nich, kiedyś nawet go lubiłam.
Potrząsnęłam głową, nie dam się zastraszyć. Wyszłam zza zakrętu, ale nawet na nich nie spojrzałam, ze wszystkich, których mogłam tu spotkać, to ich obecność irytowała mnie najbardziej.
- Chodź do nas. Odezwał się kolejny i zaczęłam przypuszczać już, że nie ma go z nimi, myliłam się jednak.
- Dajcie jej spokój. Zagrzmiał głos, który tak dobrze znałam.
Gibka i szybka postać dołączyła do mnie. Unikałam patrzenia na niego za wszelką cenę.
- Oszalałaś wiesz jak jest późno? Zapytał bezczelnie i usłyszałam jak odpina bluzę, która wylądowała na moich ramionach.
Gdybym zatrzymała dłużej, to miękkie ciepło na moich ramionach, na pewno poczułabym przyjemny zapach męskich perfum, tak dobrze pamiętam. Zrzuciłam materiał nie przerywając marszu.
- Kurwa Ele! Dotarł do mnie i syk i jego postać zatrzymała się przede mną.
Założył mi bluzę i zapiął, pomimo moich skrzyżowanym przedramion. - Zero dyskusji. Uciął pozwalając mi przejść. Fuknęłam gniewnie i umieściłam ramiona w rękawach, była za duża.
Poczułam znajomą woń i przyjemne ciepło.
- Zamierzasz mnie ignorować do końca świata? Zapytał swoim aroganckim zachrypniętym głosem.
Prychnęłam i odwróciłam od niego głowę.
- Nie prychaj na mnie, wiesz jak tego nie lubię. Warknął w moją stronę i sięgnął do mnie ręką.
Odskoczyłam jak oparzona, ale on nie cofnął ręki, ku mojemu zdziwieniu, wyciągnął małą paczuszkę z kieszenie swojej bluzy, którą miałam na sobie.
- Pojebało Cie Ele, czy kiedykolwiek zrobiłem Ci krzywdę? Warknął na mnie wściekle.- Sięgałem tylko po fajki. Dokończył i włożył papieros do ust.
Nie mogłam zaprzeczyć, nigdy nie zrobił mi krzywdy, wiem że nie zrobiłby tego i jestem jedną z niewielu osób, które mogą tak powiedzieć.
- MI nie! Zaakcentowałam pierwsze słowo i przewróciłam oczami, chciałam być już jak najdalej od niego.
Znaleźliśmy się już pod blokiem w którym mieszkam, chciałam oddać mu bluzę i jak najszybciej zniknąć, ale on miał chyba inne plany.
- Wiesz, że i tak wyjdzie na moje. Syknął przyciskając mnie do zimnej ściany. Odepchnęłam jego ramiona i uderzyłam go pięściami w oba barki.
- Nie chcę Cię więcej widzieć! Wrzasnęłam i odwróciłam się do niego plecami, szybko wpisując kod do maszyny przy wejściu. Drzwi otworzyły się, ale zanim zatrzasnęłam je za sobą usłyszałam jego wyraźny głos. - Sama w to nie wierzysz!
Wbiegłam do windy i nacisnęłam przycisk mający mnie zawieść na samą górę. Sprzęt był już przestarzały i strasznie skrzypiał, a na trzydzieste piętro wlókł się około pięciu minut. Z nerwów wskoczyłam w najwolniejszą z trzech wind. Gdy w końcu znalazłam się na korytarzu, odkryłam, że światło nie działa.
- Światło! Warknęłam, ale nic to nie dało. - Światło. Powtórzyłam, chociaż byłam pewna, że nie działa. Pewnie czujniki głosu znowu szwankują, co za złom, no bez jaj. Nieszczęścia widać mnie uwielbiają. Przy drzwiach wbiłam dobrze sobie znany kod i przekroczyłam próg, a gdy drzwi się za mną zamknęły, oparłam się o nie i zjechałam, siadając na ziemi.
Zapach jego bluzy wciąż mącił mi w głowie, nasuwając obrazy, których wolałabym nie pamiętać.
- Dlaczego masz na sobie bluzę Ceina? Zapytała Freja stojąc w naszym aneksie kuchennym, skąd widziała drzwi i mnie o nie opartą.
Załamana schowałam twarz w dłoniach.- Skąd wiesz, że to jego bluza? Spytałam naiwnie.
- Głupie pytanie. Zripostowała z pobłażliwym uśmiechem.
Odkryłam twarz i spojrzałam na nią pokonana. - Głupie. Przyznałam jej rację i podniosłam się podłogi. Zdjęłam bluzę i rzuciłam nią na klamkę od drzwi do łazienki.
Zawsze skrycie się w nim kochałam, był o trzy lata starszy i wszyscy się go bali, albo go szanowali. Przesiadywałam pod boiskiem gdzie grał z kolegami w kosza i wzdychałam do niego. Oczywiście byłam dla niego tylko gówniarą, nawet mnie nie kojarzył. Było tak dopóki nie urosłam i wyładniałam, zaczęłam pojawiać się na imprezach i wyprowadziłam od rodziców, by zamieszkać z koleżanką. Wtedy cudowny i odległy Cein zainteresował się mną. Umawialiśmy się, i był mi bardzo bliski, ale to nie trwało długo. Ujawniły się cechy charakteru, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Szalę przeciążyło wydarzenie, którego już chyba nigdy nie zapomnę. Skończyłam z nim, tym ughh.... Związkiem, przynajmniej to staram się sobie wmówić, bo ciężko jest przestać myśleć o kim, kto był Ci tak bliski. Problem polega na tym, że Cein nie przyjął do wiadomości, że to koniec, uparcie twierdzi, że jestem jego i nigdy nie przestanę być. Stwierdził, że nie ma teraz dla mnie czasu i da mi chwile przerwy, ale bezustannie sabotuje moje próby życia towarzyskiego. Oczywiście sam nie przyjął celibatu, cholera, ciągle pokazuję się z inną laską. Właśnie kończy się jego przymusowa służba w wojsku, jeszcze nie wiem co to dla mnie oznacza, ale mam nadzieje, że znudzi się mną i przestanie prześladować.
Każdy mężczyzna ma obowiązek półrocznej służby wojskowej, w czasie której do domu wraca tylko na niektóre weekendy. Oczywiście, to że, rzekomo nie miał czasu nie oznacza, że całkiem mnie zostawił. Dzwonił.....pisał.....przychodził.... Za każdym razem go ignorowałam, a rzadkie pobyty w domu nie pozwoliły mu nękać mnie bardziej, a uwierzcie mi- potrafi.
Mobil Z za wibrował mi na dłoni, więc rozwinęłam go i spojrzałam na wyświetlacz.
~Cein~
Jeśli następnym razem będziesz wracać tak późno masz do mnie zadzwonić.
Nie "mogłabyś zadzwonić" lub "proszę zadzwoń", takie zwroty nie istnieją w jego słowniku, on zna tylko tryb rozkazujący.
Zdenerwowana rzuciłam telefonem o ścianę, jednak zaraz go podniosłam i przetarłam gładki i łatwo się formujący materiał. Włókno krystaliczne- genialny wynalazek Apple. Zdjęłam wąskie spodnie i skarpetki, a Mobila Z zawinęłam na kostce. Podeszłam do szafy i zdejmując w między czasie podkoszulek, sięgnęłam po przewieszoną na drzwiach szafy piżamę. Udałam się pod prysznic. Woda skapywała z sufitu i obmywała moje ciało, ciepłymi strumieniami.
Sięgnęłam po ulubiony szampon i umyłam nim długie włosy, pachniał niesamowicie. Mobil znowu mi za wibrował, więc schyliłam się po niego i straciłam równowagę. Uderzyłam ramieniem o kafelki i spadłam na tyłek. Wkurzona zakręciłam wodę i obolała wyszłam z kabiny. Przetarłam się ręcznikiem i delikatnie dotknęłam zaczerwienienia na ramieniu, piekło jak cholera. Ubrałam się i zdjęłam mobila, zaczynał mnie denerwować, ale mimo to ciekawość wymogła na mnie sprawdzenie wiadomości. I wiecie co? Wygrałam lot na Jowisz! Ugh czujesz ten sarkazm? Przecież wystarczy, że odeśle numer seryjny mojego sprzętu.
Mieszkanie moje i Frei jest maleńkie, zaledwie jeden pokój z aneksem kuchennym, łazienka i ciasna garderoba. Obie mamy wąskie łóżka, po przeciwnych stronach pokoju. Uczę się na biurku w garderobie. Jednak uwielbiam z nią mieszkać, jest wspaniała i dostosowuję się do wszystkiego. Wyprowadziłam się od rodziców całkiem niedawno, jako szesnastolatka. W tym mieszkaniu mam więcej swobody i bliżej do szkoły. Rodzice nie mieli nic przeciwko, dostałam kartę "niepełnoletniego-dorosłego", mogę mieszkać sama i załatwiać sprawy w szkole, ale nadal nie sprzedadzą mi alkoholu i nie wpuszczą do klubu. Tak naprawdę rodzice mieszkają niedaleko, ale są bardzo zapracowani i nie widujemy się zbyt często. Jak się domyślasz, nasze relację nie są najlepsze.
Położyłam się na swoim ciasnym łóżku i wtuliłam w poduszkę, zasnęłam błyskawicznie.
Obudził mnie natrętny budzik, ale nie podniosłam się od razu, a włączyłam drzemkę. Ostatni tydzień szkoły, nie muszę być tak od rana.
- Nie idziesz do szkoły? Zapytała mnie sennie Freja, sama skończyła już szkołę średnią i pracowała w nocnym klubie, na drugą zmianę. Nie cierpiała, mojego budzika rano, gdy dopiero kładła się spać. Wczoraj jednak miała wolne, więc nie było to takie uciążliwe.
- Pójdę na drugą lekcję. Odpowiedziałam mrukliwie i nakryłam się poduszką.
Nie mogłam jednak znów zasnąć, więc podniosłam się z łóżka i ruszyłam do kuchni.
Zielony, neonowy ekspres do kawy, którego używamy ma już swoje lata, więc włączenie go nie jest łatwe.
- Kaaawa. Powiedziałam wprost do głośnika maszyny, przeciągając pierwszą sylabę.
Urządzenie nawet nie drgnęło, więc musiałam się pogodzić z ręcznym uruchamianiem, naprawdę nie wiem czemu, wszędzie montują czujniki głosu, które wciąż się psują.
Urządzenie zaczęło swoja pracę z cichym szumem, a ja zadowolona udałam się do łazienki.
Z dolnej szuflady wyjęłam bieliznę i przebrałam się, po wzięciu krótkiego prysznica. Jak to miałyśmy w zwyczaju, w samej bieliźnie udałam się do kuchni, po mój papierowy kubek, pełen białej kawy. Popijając kawę wybrałam ciuchy i ubrałam je w garderobie, nie miałam dzisiaj ochoty, na jakieś wielkie śniadanie, więc zdecydowałam się na kupno czegoś w piekarni obok domu. Po skończonych przygotowaniach w postaci fryzury i makijażu, narzuciłam na ramie, prawie pustą torbę i wyszłam z domu.
- Paa! Rzuciłam przez ramie i opuściłam kawalerkę.
Tym razem roztropniej wybrałam windę i już po chwili byłam na powietrzu. Czerwcowe powietrze pachniało słońcem i balsamem do ciała.
Przed szkołą zatopiłam zęby w pączku, kupionym niedaleko, i z podniesioną głową przekroczyłam próg. Pierwsza lekcja jeszcze się nie skończyła, więc po prostu tam weszłam, nauczyciele nie przywiązywali już uwagi do frekwencji.
Wyjątkowo szybko opuściłam mury szkoły i z uśmiechem wymalowanym na twarzy skierowałam się w stronę mojego sektora. Sektor WBA jest jednym z większych sektorów, niemal w całości zapełniony blokowiskami. Ktoś dotknął mojego ramienia, obróciłam się gwałtownie.
- Cześć Elesmera. Przywitał mnie Lan.
Nie znaliśmy się dobrze, ale zamieniliśmy kilka słów jakiś czas wcześniej. Lan jest wysokim i zawsze uśmiechniętym chłopakiem, ma wspaniałe blond włosy i oczy z bliska przypominające dwa oceany.
- Część. Przywitałam się niezręcznie.
- Tak sobie pomyślałem... Um, oczywiście jak masz czas..... Czy może.. Jąkał się zestresowany, a ja poczułam przyjemne ciepło. Był nieśmiały, ale nie w odpychający sposób, który odstrasza dziewczyny, był raczej słodki. - Moglibyśmy się spotkać. Dokończył, a na jego policzki lekko się zarumieniły. Spojrzał mi w oczy, czekając na moja reakcję.
- Jasne. Byłoby super. Odpowiedziałam i momentalnie zastanowiłam się, czy nie powinnam być bardziej wyluzowana, żeby nie dać po sobie poznać, jak mi zależy.
Blondyn podał mi swój mobile A i uśmiechnął się rozbrajająco. - Zapiszesz mi swój numer?
Zrobiłam to i posłałam mu ostatni uśmiech nim się pożegnaliśmy. Przed odejściem objął mnie lekko i niezdarnie. Był uroczy i delikatny, całkowite przeciwieństwo Ceina, który jest szorstki i gwałtowny. Cein ma też zupełnie inną urodę, jest wysokim brunetem, a jego skóra wydaje się być muśnięta wiatrem, przez co cały rok opalona. Pełne, blade usta i spojrzenie mordercy i szczeniaczka w jednym. Sama skarciłam się wewnętrznie za wspomnienie ex-chłopaka, ostatnie czego potrzebuje to myślenie o nim. A przecież muszę mu oddać bluzę.
W domu spotkał mnie nadzwyczajny widok, Freja nie spała już, a nawet zdążyła posprzątać, co było do niej niepodobne.
- Wieczorem jest impreza plenerowa u Hana. Poinformowała mnie od wejścia. - Pójdziemy razem?
Przełknęłam ślinę w roztargnieniu, Han jest kumplem Ceina, więc pewnie muszę liczyć się z jego obecnością. To nie jest jednak pewne, o ile wiem, służba Ceina jeszcze się nie skończyła.
- Będziemy witać Ceina. Dokończyła dziewczyna i spojrzała na mnie uważnie z mokrą ścierką zakleszczoną w dłoni.
Pokręciłam głową, nie miałam nic przeciwko imprezie, to towarzystwo mi nie odpowiadało.
- Powinnaś pójść Młoda. Odezwała się odwracając do zlewu. - Prędzej,czy później i tak do siebie wrócicie. Uzupełniła cicho, zawzięcie coś szorując.
Warknęłam rozgniewana.- To takie pewne?!
Freja bardzo dobrze zna Ceina, znają się jeszcze z podstawówki, dlatego zawsze go broni. Niestety mamy wspólnych znajomych.
- Doskonale wiesz, że zawsze dostaję to czego chce. Poza tym, wiesz, że mu na tobie zależy. Odłożyła ścierkę i wytarła dłonie o uda. Freja to ładna dziewczyna, jej burza jasnych, farbowanych loków, zawsze przyciąga uwagę. Jest dość zasadnicza, ale szczera i bezpośrednia.
- Po tym wszystkim? Zapytałam bezradnie i rzuciłam torbę na podłogę. Podeszłam do kuchni, niemal stykałyśmy się biodrami, gdy nalewałam sobie wody do szklanki.
- On się mną bawi, chcę pokazać, jak to żadna mu nie odmówi. Powiedziałam z goryczą i łyknęłam potężny haust wody.
- W takim razie pokaż mu, że się myli. Spojrzała na mnie z góry, bo była trochę wyższa i położyła dłonie na biodra.- Bądź tam i niech wie co stracił.
Uśmiechnęłam się do niej i odłożyłam szklankę. - Dobra, ale nie myśl, że przekonały mnie twoje ściemy. Puściłam jej oczko i położyłam się na łóżku. Czy naprawdę mam mnie za taką naiwniaczkę?
Sięgnęłam po leżącą pod łóżkiem książkę i zagłębiłam się w plątaninie słów.
fajne ;) - mika
OdpowiedzUsuńdopiero pierwszy rozdział a juz mnie wciągneło ;* - madzia
OdpowiedzUsuńcoś czuje ze to opowiadanie tak samo jak Ele - Rin będzie niesamowite - ania
OdpowiedzUsuńzapowiada sie ciekawie :) - wiki
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny :S
OdpowiedzUsuń