Rozdział 21
Normalność
wszystko wydawało się być na dobrym torze, Rin wrócił i nawet nie pokłócili się bardzo. Oboje mieli dwa spojrzenia na sporne kwestię i każde z osobna, było pewne swojego i tego, że to ich rację wygrają. Elesmera malowała oczy, przed ich wieczornym wyjściem ze sforą, a Rin stał przy drzwiach i się jej przyglądał. - Wyglądasz trochę jak rybka, wiesz? Zapytał zamyślonym tonem patrząc na otwarte usta dziewczyny.
Wywróciła oczami i zamknęła usta, by otworzyć jej znów po chwili, zupełnie nieświadomie. To był odruch coś co robiła nieświadomie zawsze, nakładając maskarę. - Otwarte usta niwelują drganie powiek. Powiedziała przemądrzałym tonem, którego Rin nie lubił. - Ta, jestem pewny. Mruknął nie przestając bacznie jej obserwować, lubił patrzeć jak mruży oczy, i delikatnie unosi kąciki ust w parodii uśmiechu. Znał każdy pieprzyk na jej twarzy, było ich dokładnie trzynaście.- Czy teraz Tar będzie mnie traktowała normalnie? Zapytała nagle dziewczyna burząc jego zamyślenie.
Tarpei była skomplikowana, gdyż nienawidziła słabości, każdy jej przejaw budził w jej złość. Nigdy nie wiadomo było jak się zachowa, niewielu ludzi poznało jej troskliwą stronę, ale posiadła ją. Mimo licznych wad, zawsze można było na nią liczyć. Najlepiej wiedziała o tym Lukrecja. - Nie mogę Ci nic obiecać. Zabrzmiał głos Alfy.- Wiem. Westchnęła i odłożyła na bok, czarną tubkę z maskarą.
Wilcze geny dawały jej naturalnie długie rzęsy, więc nie potrzebowała dużo kosmetyków. Jednak lubiła się malować to była część jej kamuflażu, teraz gdy nie mogła już zakładać okularów i kontaktów, ta mała część, która jej pozostała została jej ostatnią linią obrony. Bo nieważne ile razy Rin, mówił, że ją kocha i jak jest piękna, wciąż czuła się źle we własnej skórze. Nie do końca Wilkołak i na pewno nie człowiek. Przebywanie w towarzystwie sfory nie polepszało jej stanu, wszyscy prócz niej byli tam piękni i wysportowani. Cudownie i dziko piękni. Sięgnęła ręką po perfumy, ale powstrzymał ją wzrok Rina. - Możesz jej sobie darować, prawie całkiem maskują twój zapach. Grymasił, krzywiąc się nieznacznie. - O to chodzi. Broniła się, ale odłożyła buteleczkę, nie chciała się kłócić.
Podeszła do niego i cmoknęła go umalowanymi ustami w policzek. Przytrzymał ja blisko siebie i złączył ich usta w czymś głębszym. Dziewczyna wciąż odczuwała skutki ich porannej pobudki, nie mogła skupić myśli patrząc w idealnie złote oczy chłopaka.
Oboje ruszyli do zaparkowanego przed domem samochodu Rina. - Tęskniłeś za rodzicami? Spytała, gdy byli już w drodze, desperacko próbując odwrócić swoje myśli od tego co ją czeka. Nigdy nie była dobra w przeprosinach, a te były wyjątkowe. Miała przeprosić Taina, kogoś na kształt przyjaciela. - Nie bardzo, widujemy się często, a matka jest strasznie nadopiekuńcza. Fajnie było zobaczyć moją dawną sforą, są świetni polubisz ich, jestem pewien. Wyjaśnił jej, a ona mimowolnie odnotowała, to jak zmienił temat. - Opowiedz mi o nich. Poprosiła z uśmiechem.
Mogła dostrzec jak zapalają mu się oczy, gdy opowiadał o przyjaciołach. - Lelou jest trochę do Ciebie podobna, jest trochę kujonką, ale zdziwiłabyś się jaka jest szybka mimo jej gabarytów. Serio, ciągle jej dokuczają bo mam jakiś metr pięćdziesiąt wzrostu. Jest jeszcze Mariko i ona jest alfą, twarda dziewczyna. Twin i Alin to bracia bliźniacy, ale można ich odróżnić po mentalności. Alin jest wesoły, trochę przypomina Hana, a Twin to straszny melancholik. Roześmiał się i wiedziała już jak bardzo są mu bliscy. Tego nowego alfy nie kojarzę.
- Chciałbyś czasem z nimi zostać? Spytała zanim mogła się powstrzymać. Wziął głęboki wdech. - Chciałbym połączyć obie sfory, chciałbym, żebyś urodziła się ze mną w tamtej sforze i była ze mną od zawsze.
- Wiesz, że nie chodziło o mnie, tylko o całokształt. Mruknęła w swojej obronie, nie chciała by czuł się w obowiązku ją komplementować, czy zapewniać o swoim uczuciu.
- Wszystko w moim życiu ma jakiś związek z tobą. Oświadczył pewnie i obdarzył ją, krótkim, ale oszałamiającym spojrzeniem. To jak była dla niego cenna było widać w jego źrenicach i tylko ona nie mogła tego dojrzeć. Przypomniała sobie słowa Tarpei, które wypowiedziała jakiś czas temu.
- Jesteś zmuszony mnie lubić?
Chłopak pokręcił głową z lekkim rozdrażnieniem, uważał, że Elesmera zachowuję się czasem jak dziecko.
- Jasne, że nie.
- Nie rozumiesz, ale co jeśli byś tu przyjechał i bym Ci się nie spodobała, załóżmy, że zakochałbyś się Lukrecji?
Palce Rin mocniej zacisnęły się na kierownicy.
- Nie podoba mi się Lukrecja, ty mi się podobasz. Powiedział z naciskiem.
- Ale gdyby? Drążyła dziewczyna niezrażona.
- Wzięłaś sobie za punkt honoru, dręczyć mnie?
- Ciężko Ci odpowiedzieć na jedno pytanie?
Samochód gwałtownie zatrzymał się przed niedużą pizzerią. Na zewnątrz stała już cała sfora. Rin szybko odtworzył swoje drzwi, nie czekając na Elesmerę, która dopiero po chwili do niego dołączyła. Idą w ich stronę, pod ramieniem, wciąż skołowanego Rina brała głębokie wdechy.
- Uspokój się. Poradził jej chłopak i pocałował ją we włosy, dodając otuchy.
Han jak zawsze był nakręcony i dokuczał Tarpei, na ich widok rozpromienił się wyraźnie, trudno było go nie kochać.
- Cześć. Przywitałam się zażenowana.
- Hej Terminatorze. Usłyszałam śmiech Hana, boże tylko nie to.
Oni nie tylko pamiętali, że straciłam nad sobą kontrolę, oni zamierzali zrobić z tego temat do żartów. Jeśli mam wyliczać wszystkie rzeczy, których brakuje wilkom, to brak subtelności byłby w pierwszej dziesiątce. Mój wzrok odszukał witającego się z Rinem, Taina. Mięśniak śmiał się z czegoś co powiedział Wal i zdawał nie być obrażony.
- Idziemy? Zapytała Tar wskazując wejście do "Pod Żołędziem".
Musiałam jak najszybciej wykorzystać sytuację, i choć pociły mi się ręce i trzęsły nogi, zebrałam się w sobie.
- Możemy pogadać Tain? Zapytałam głosem tak zdecydowanym jak tylko mogłam.
Rin pokazał reszcie, wejście i nim zniknął wewnątrz lokalu, posłał mi dodający odwagi uśmiech. Jeny, jak bardzo go kocham.
- Domyślam się co chcesz powiedzieć i naprawdę nie ma sprawy. Powiedział jak zwykle prostolinijny Tain i uśmiechnął się do mnie, nawet nie zmieszany.
- Pozwól mi. Popatrzyłam na niego błagalnie, a on wzruszył ramionami na znak zgody.
Stanęliśmy pod ścianą budynku, złączyłam swoje palce, mocno je ściskając.
- Nie powinnam na Ciebie krzyczeć, to była sprawa między mną a Rinem i nie powinniśmy Cię w to wciągać. Ja nie miałam prawa żądać od Ciebie lojalności bo Rin to jednak twój alfa i przyjaciel. Skończyła nerwowo.
Tain zrobił coś bardzo Tainowego, przytulił mnie. - Jestem też twoim przyjacielem nie zapominaj o tym Szczeniaku.
Na mojej twarzy samoistnie pojawił się uśmiech. - Chodź do środka, czuje, że to będzie długi wieczór.
Tain poprowadził mnie do drzwi.
- Nie daj się żywcem. Rzucił gdy byliśmy w środku. Sfora zajęła stolik otoczony kanapami w rogu sali, już wiedziałam, że bycie z nimi w miejscu publicznym to katastrofa. Tar siłowała się na rękę z Hane, a reszta głośno ich dopingowała. Zajęłam miejsce obok Rina i Tar, na przeciwko Ceina i Hana. Oczywiście Lan siedział obok Lukrecji, bo nic nie jest w stanie ich rozdzielić. Nagle ręka Hana uderzyła o stolik, sprawiając, że się zatrząsł. Nawet ja nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Wszyscy głośno komentowali porażkę Hana, a ja obserwowałam resztę sali, byliśmy jedynymi gośćmi. Kelnerka z tacą pełną napojów, patrzyła na nas ze strachem, było mi jej żal.
Nogi trzęsły jej się lekko, kiedy stawiała na naszym stoliku trzy piwa, trzy kole i sok. Sok był dla mnie, Rin poinformował mnie co mi zamówił.
Dziewczyna była młoda, zaledwie trochę starsza niż ja. - Na dalszą część zamówienia, będziecie musieli poczekać.
Tain niemal pożerał ją wzrokiem, przez co była jeszcze bardziej zarumieniona.
- Nie zawstydzaj jej tak. Mruknęłam do wielkoluda na co skierował oczy na mnie.
- Zazdrosna?
- Uważaj bo na Ciebie na warczy. Wtrącił się rudzielec.
- O Ciebie zawsze. Opowiedziałam do Taina i posłałam zimne spojrzenie Hanowi.- Zaraz na Ciebie na warczę. Mruknęłam w jego stronę.
Rin zaśmiał się podobnie jak Lan Wal i objął mnie ramieniem.
Już za kilka chwil zęby Alfy zamknęły się na moim odsłoniętym ramieniu.
- Nie możesz mnie gryźć przy ludziach. Syknęłam zabierając ramie.
- A mogę, jak będziemy sami? Zapytał bezczelnie się szczerząc.
- Wtedy też nie. Wywróciłam oczami.
- Dlatego właśnie nie pytam.
Pewnie sprzeczalibyśmy się dalej, gdyby nie dziwna uwaga Hana Ulliuma.
- Ile jest tych parków narodowych, w których chciałaś nas zamknąć?
- Dwadzieścia trzy i nie chciałam. Odpowiedziałam szybko.
Ullium wyszczerzył się zadowolony z siebie.- To dla was trzeba by było osobnego.
Pacnęłam się w głowę.- Nie jesteś do końca normalny prawda?
- Ale to sucheee! Krzyknął Tain tym samym zwracając uwagę nieśmiałej kelnerki.
- Nie zwracaj na nich uwagi Ele, to debile. Odezwał się Lan, nachylając w moja stronę.
Zdziwił mnie, bo do tej pory, chyba ani razu nie odezwał się bezpośrednio do mnie.
- Straszne debile. Dokończył Rin za moimi plecami.
- Właściwie, to mówiłem też o nim. Wyjaśnił Lan i puścił do mnie oczko.
Stolik ponownie zatrząsł się od naszego śmiechu.
Kilkadziesiąt minut później wcinaliśmy pizzę i rozmawialiśmy luźno i było nawet dobrze. No może, nie licząc Lana rzucającego w Hana brokułami i Lukrecji jedzącej kawałek szynki z jego ust. Obrzydliwe. Żadne z nich nie powinno wychodzić z lasu, no może prócz Rina, który wprawdzie nie potrafił trzymać rąk przy sobie, ale był dobrze wychowany. Oczywiście zawstydzali mnie jeszcze bardziej wspominając jaką jestem "cichą wodą" i to jak się rzucałam.
- A właśnie Rin, rozmawiałam z Tainem i Lanem, co byś powiedział na biwak? Rodzice Tar mają domek na jeziorem? Zapytała Lukrecja i po raz pierwszy widziałam ją podekscytowaną. - Elesmera?
- Ja nie mam nic przeciwko. Zapowiedziałam z uśmiechem.
- Czemu mnie nie spytałaś? Marudził Han i było mi go trochę szkoda.
- Bo ty nie masz nic do gadania. Odpowiedziała najzwyczajniej w świecie blondi.
- Wilkołacze laski, to suki. Mruknął a potem posłał mi rozbrajający uśmiech. - Oczywiście prócz Ciebie Elesmerko.
Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi.
Ciszę przerwał obrzydliwy i strasznie głośny bek Taina. Aż ukryłam twarz w dłoniach, tego to naprawdę wilki wychowywały.
- Brzmi świetnie. Zgodził się Rin. - Kiedy chcecie jechać?
- Jutro wieczorem? Bo nie ma sensu czekać, a możemy tam siedzieć ile chcemy, Tar, twoi rodzice nie będą się czepiać?
- Nie już tam byli w tym roku, wstępnie pakujemy się na tydzień, co wy na to? Zapytała jednocześnie bawiąc się nożem.
Rozdział krótki, wiem i w sumie przegadany, ale jeszcze będzie się działo, zapewniam was. ;)
troche krótki to prawda ale super ;) - mika
OdpowiedzUsuńfajne dialogi ;*
OdpowiedzUsuńDzięki u Ciebie zawsze mogę liczyć, że wskażesz co by ok, a co nie ;))
UsuńAutorka
Nie ma sprawy zazwyczaj gdy coś jest nie tak staram Ci o tym pisać tak samo jak jest coś co mi się podoba no chyba że ktoś już zwrócił na to uwagę ;* - mila
Usuń;* - wiki
OdpowiedzUsuńswietne i też mi sie podobają twoje dialogi takiezrozumiałe a nie poplątane;) - madzia
OdpowiedzUsuń;)
UsuńAutorka